Dziś tylko jeden. Ale nie wypada pokazywać go obok innych (chyba, że dla porównania skali jak niżej)
Musze powiedzieć, że nie często opada mi szczęka po otwarciu paczki, ale tym razem tak się stało.
Format, jakość i zawartość... nie do przebicia. O ile trochę czepiałem się innych studio editions od FB (a to papier, a to cośtam innego) tak tu, czapka z głowy.
Cieszę się, że się w ogóle załapałem (wydaje się wszędzie powoli kończyć a nakład tylko 1500) bo niestety mam bardzo opóźniony zapłon - za odkładanego od zawsze na później Prince Valianta zabrałem się ...w tym miesiącu i oczywiście już sobie pluję w brodę czemu tam późno. Cóż, lepiej późno niż wcale.