Chciałbym jeszcze wrócić do jednej rzeczy. Nawimar wykazał się bardziej miarodajną wiedzą na temat postaci Iron Mana, i słusznie wytknął mi błąd. W tej materii chciałbym oficjalnie przyznać mu rację w tej
konkretnej kwestii.
Chcemy dobrze napisanych fabuł
I tu się zgadzam. Ja też chcę przede wszystkim dobrych komiksów, ze scenariuszami które nie będą mieleniem tych samych schematów co zawsze, tylko zrobionymi gorzej. A to też jest problem dzisiejszych komiksów Marvela. Jeden z tych prawdziwym problemów, według mnie.
Ja też nie chcę, by ekspozycja seksualności, czy poglądów politycznych była centrum komiksu superbohaterskiego. Nie przeszkadza mi jednak żeby była elementem danej postaci. Tak jak np. lewicowe przekonania u Green Arrowa, nie zamieniają się w agitkę polityczną, i nie zastępują akcji i przygód. Kogoś to może gryźć w oczy, bo jest z innej strony politycznej barykady, ale do zaoferowania komiks ma także akcję, relację między bohaterami, i wszystkie inne szablony superhero. Weźmy najświeższy przykład, który na pewno wszyscy znają - Green Arrow: Życie i Śmierć Olivera Queena z Egmontu. Pojawia się dyskusja z Black Canary na temat usytuowania Olivera, i tego że mimo bycia częścią kapitalistycznej kasty ośmiela się stawiać w roli obrońcy uciśnionych mniejszości. Mimo to komiks przede wszystkim kręci się wokół romansu Strzały i Kanarka oraz walki z wrogą organizacją. Mamy tutaj wyraźne nakreślenie poglądów bohatera, ale nie jest to eksponowane na siłę, i jakby tak przyjrzeć się samej historii i jej zwieńczeniu (no spoilers) nie ma wielkiego znaczenia.
Seria Grayson, w której występował Midnighter. Midnighter jest gejem, i można było zobaczyć tam delikatne aluzje do tego. Czy był to wątek przesadnie eksponowany? Czy Midnighter urządził sobie z Nightwingiem gejowskie porno? Seria Earth 2 z New52, czy wątek homoseksualizmu Green Lanterna był jakąś osią tej historii? Nie, kilka scen z oświadczynami, jeden pocałunek, i tyle. Nie widzę problemu w takim przemycaniu odmienności do komiksów.
Gdyby jakaś seria skupiałaby się tylko na romansie, to też bym jej nie czytał. Bo romanse mnie nie interesują, ani hetero ani homo. Ale tylko dlatego że motyw homoseksualizmu przewija się gdzieś w tle, i nie jest ważniejszy od fabuły, akcji, i dialogów dotyczących wcześniej wymienionych, to nie widzę powodu czemu miałby to być problem. Problemami Marvela są wałki ze sklepami i organizowanie non stop męczących i słabo rozpisanych eventów, które w teorii maja zmienić wszystko, a nie zmieniają nic. A teraz także dojdzie nowy problem - cofanie postaci w rozwoju, co już czyni się ze Spider-Manem. Tylko czekać aż Dr. Doom znów stanie się zły, żeby wskrzeszona Fantastyczna Czwórka miała z kim walczyć (a tego nie wybaczę, bo Infamous Iron Man to jedna z najlepszych obecnie wydawanych serii). Z zapowiedzi Moon Knighta także można wywnioskować że wróci do bardziej klasycznej wersji. I powrót starszej Jean Grey...
Powiem jeszcze coś z perspektywy osoby z innym podejściem do zmian. Jane Foster w roli Thora sprawiła, że pierwszy raz jakikolwiek tytuł powiązany z Asgardem mnie zainteresował. Sam Wilson jako Cap sprawił że znowu zainteresowałem się historiami z Kapitanem Ameryką, ale i mogłem polubić Falcona który dotąd mnie nie obchodził. A homoseksualizm Icemana to pierwsza próba od wielu lat, żeby z Bobbym Drakem zrobić cokolwiek nowego. Komiksy superhero najbardziej lubię za zmiany, które co jakiś czas w momencie odwagi mi proponują, a jednocześnie nienawidzę kiedy je cofają.
Żeby być uczciwym, są też zmiany z ostatnich lat których nienawidzę. Carol Danvers w roli żeńskiego Hitlera opierająca moralność o przepowiednie, cofnięty w rozwoju niedojrzały Spider-Man, Quicksilver i Scarlet Witch obdarci z genu X i pokrewieństwa z Magneto. Jak się chce dogodzić wszystkim, to nie dogodzi się nikomu. Zawsze trzeba sprecyzować grupę odbiorców w których się celuje. Marvel najwyraźniej uznał, że więcej zyska na czytelnikach chcących czytać o mniejszościach etnicznych i seksualnych, a strata osób którzy nie chcą takowej ekspozycji w komiksie jest bardziej opłacalna, niż nie złożenie oferty czytelnikom z mniejszości.
Ja chcę przede wszystkim dobrych historii, i to zawsze stawiam na pierwszym miejscu. Pełnoprawnych, krwistych charakterów którzy oddają to jak aktualnie wygląda świat. Czytając komiksy Jakuba Kijuca, mimo otoczki światopoglądowej która mnie nie grzała bawiłem się całkiem nieźle. Może dlatego że podobała mi się fabuła (nie wybitna, nawet nie bardzo dobra, ale z pewnością relaksująca) i rysunki? Zachęcam każdego, by najpierw próbował widzieć to co w komiksie lubi, a nie rezygnował ze statusu klienta tylko dlatego że w tle przemycana jest ideologia, która mu nie odpowiada.
Ostatnio zainteresowałem się komiksami z Inhumans. Nie spodobało mi się, że główni bohaterowie - czyli rodzina królewska z Black Boltem na czele pozwala na niesprawiedliwy system podziału na kasty w swoim królestwie, co powoduje ekonomiczną i społeczną niesprawiedliwość dla mieszkańców nieobdarzonych takimi darami, jak elita. W dodatku w pewnym momencie hodowali sobie bezmózgich niewolników. Ale nie czytam komiksów, by przytakiwać co kadr, i zgadzać się z wyborami postaci. Nie jestem także socjopatą, więc czytając komiksy o Jokerze nie szukam tam raczej poparcia swojego światopoglądu. Odrzuca mnie wizja mordowania ludzi. Czytam to, dla wyciągnięcia przyjemności z historii. Historia ma zadowalać nas sposobem swojego opowiadania, a nie pieścić nasz światopogląd. Powiem, że wręcz przeciwnie. Lubię czytać coś, co jest wbrew ideom które wyznaje - zawsze jest szansa, że poznam sprawę z innej perspektywy, poznam próbę uzasadnienia pewnych zjawisk i będę mógł zrozumieć jak myślą inni, odmienni ode mnie ludzie. Dlatego cenię sobie prace Jakuba Kijuca, i nie mam problemu z wyjątkowo konserwatywna publicystyką w jednym z polskim komiksowym magazynów. Wspominam bonusowo, tak w ramach bełkotu Feldkuranta na mój temat sprzed kilku stron.