Kiedyś uważałem, że posiadanie bez czytania to słaba sprawa. Ale potem wyszedł Punk Rock Jesus i chwilowo zmieniłem zdanie
Nie znając za dobrze angielskiego kupiłem ten komiks, dla rysunków Murphego, ale i tak wiedziałem, że prędzej czy później zaznajomię się z warstwą tekstową. Po jakimś czasie podszkoliłem język i przeczytałem. A potem kupiłem Punk Rock Jesus Deluxe Edition - tylko po to, żeby mieć w fajniejszym wydaniu, a starego wydania się nie pozbyłem (do obu wydań zaglądam regularnie). Teraz już nie kupuje, żeby tylko mieć bo interesuje mnie też historia, nawet jak jest słaba. Bo jak historia mnie nie urzeka, a rysunki kopią dupę, to i tak czytam, bo liczę na to, że scenarzysta może się rozkręci. A jak się nie rozkręci to zostaje z ładnymi "art bookami"
Ale teraz posiadania dla samego posiadania, ze świadomością, że NIGDY nie zajrzy do środka, to nie kumam (szkoda by mi było kasy). Dla mnie to jest zwykły konsumpcjonizm. Jak ktoś kolekcjonuje np. figurki, to są one w przezroczystym opakowaniu i może je sobie obejrzeć bez rozpakowywania.
Swoją drogą zazdroszczę wszystkim tym którzy piszą " kupuję więcej niż jestem w stanie przeczytać". Mam chyba za dużo wolnego czasu, bo mi brakuje kasy i miejsca na komiksy, a czasu mam pod dostatkiem (czytam ok 4 zbiorcze tomy tygodniowo). Mam kilka pozycji, które leżą na półce czekając na swoją kolej, ale to głównie dlatego, że muszę mieć nastrój na dany tytuł.