Koledzy, kupowanie ponad miarę to dopiero początek choroby i jeszcze nie jest z wami tak źle. Co więcej myślę, że wielu z was ma jeszcze dużą szanse na ozdrowienie, bowiem układ immuno-racjo-logiczny wiekszości z was sobie z tym poradzi, dochodząc do wniosku, że to jest po prostu wyrzucanie kasy bez sensu i żyłoby sie wam o wiele lepiej, gdybyscie przeznaczyli ja na bardziej zacne cele, jak chocby hodowla swoich dzieci, ewentualnie żon, a jak uzależniony jest jeszcze młody, to na dziewczyny, wino i śpiew. I rzucicie to w diabły, i znów będziecie wolni i szczesliwi.
Niestety ostatnie stadium rzeczonej choroby jest smutne, straszne i, co najgorsze, zupełnie beznadziejne we wszystkich konotacjach tego słowa. Polega ono bowiem na tym, że czlowiek kupuje co popadnie i nie tylko nie zdziera tej przyslowiowej folii, by choćby zajrzeć jak prezentują się plansze w zakupionych tytułach, ale w ogóle nawet nie rozpakowuje paczek.
Znam takiego jednego i naprawdę beznadziejny z niego gość: aktualnie ma co najmniej 4 nierozpakowane kartony pełne komiksów, kolejne kartony w drodze, ale po prostu nie moze sie zmusic by je rozbebeszyc, tylko dalej przyrzeka sobie: "zrobie to jutro", siedzi bez sensu i pisze słowa niniejsze.