Wchodzę dzisiaj po weekendzie na ten wątek i patrzę na mnogość postów. Myślę: czyżby nowy to Defenders przyniósł tyle spornych emocji? A może Haszet odszedł od swojej taktyki i przedstawił listę tomów z przedłużenia? A tu nic z tego, to tylko KOLEJNA dyskusja o tym samym. I jakoś mnie nie zdziwiło, że znowu dyskutują @JanT i @Antari.
Napiszę to co już wcześniej pisałem, a więc o moim indywidualnym przypadku (bo przecież za pozostałe osoby jakoś trudno mi się wypowiadać
). Wróciłem do komiksów tak mniej więcej w momencie startu WKKM. Akurat traf chciał, że wcześniej dorwałem wersje elektroniczne wszystkich ówczesnych Thorgali i przeczytałem je niemalże ciurkiem. Zachęcony tą lekturą stwierdziłem, że dobrze byłoby poszukać czegoś z Marvela (jakieś stare TM-Semiki) i tak natrafiłem na stronę kolekcji WKKM. Poczytałem trochę z czym to się je i jeszcze tego samego dnia zamówiłem prenumeratę (od numeru 6., bo już wcześniejszych nie można było zamawiać). Z każdym kolejnym tomem coraz bardziej wsiąkałem w odnowione hobby, a dopiero później nadszedł czas na odkrywanie filmowego uniwersum. Tak naprawdę premiera Avengers nie zrobiła na mnie większego wrażenia, ot kolejny amerykański blockbuster, niech se nastolatki idą do kina (teraz oczywiście sam jaram się kolejnymi odcinkami tej kinowej sagi).
A więc w moim przypadku tym "katalizatorem" (jak to @Antari ładnie określił) była zdecydowanie WKKM.
Wydawali tylko Rosinskiego. Conan i Star Wars też nie ruszyły?
Potwierdzam, Haszet wydawał tylko to, co stworzył Rosiński. Chociaż z drugiej strony Western się do kolekcji nie załapał, a szkoda.