A ja tymczasem przeczytałem t. 146, czyli "Naprzód Avengers" i chcę go wyróżnić jako jeden z najgłupszych komiksów jaki udało mi się w ostatnich latach przeczytać. Miałem z niego naprawdę wiele uciechy i prawdziwą polewkę.
Ciekawi mnie, czy Bendis jak to pisał, to raczej płakał nad swoim upadkiem, czy też miał niezłą bekę z tego co wyrabia.
Polecam na wakacyjne pół godzinki na leżaku.
Trochę bardziej serio musze przyznać, że robota Bendisa (i Bagleya) była wbrew pozorom całkiem niezła. Panowie starali się sprostać zadaniu jak tylko mogli i stworzyć ekwiwalent MCU w ramach 616. Przejścia montażowe, a nawet efektowne kadrowanie były nieźle podpatrzone - zwłaszcza na początku historii. Kuriozalnie źle wyszła natomiast kadłubkowa psychologia postaci oraz głupawe dialogi, będące raczej parodią szeroko dyskutowanych "sucharów MCU".
W sumie więc komiks ten miejscami podpatruje całkiem nieźle MCU, miejscami je niezamierzenie parodiuje. W efekcie postała bardziej adaptacja Baya, niż Whedona. A że komiks jest w ogóle sztuką skrótu, to wyszedł z tego twór, który dostarczył mi jednak wiele radości - jak napisałem na początku...