Wg mnie Koval wygrał...
"First we take Manhattan, then we take Berlin..."
Wg mnie raczej nie. Oczywiście ostatnia plansza jest dość symboliczno-enigmatyczna, oparta na tekście Leonarda Cohena i może sugerować zwycięstwo.
(W tłumaczeniu Zembatego:
Mój wyrok brzmiał: dwadzieścia lat znużenia
Tak karzą tych, co system zmienić chcą
Powracam niosąc zemstę i zniszczenie
Najpierw wziąć Manhattan ? potem Berlin wziąć
Prowadzi mnie do szturmu znak na niebie
I piętno, które szpeci skórę mą
Prowadzi piękno śmiercionośnej broni
Najpierw wziąć Manhattan ? potem Berlin wziąć
itd...)
Lecz Koval przybijający żółwika z Helbrightem nieco burzy ten prosty przekaz. Jak mam to rozumieć? Helbright był podwójnym agentem, czy Koval przestał się wygłupiać, zblatowano go i ustawił się przy korycie?
Sam Parowski w rozmowie:
"Natomiast dość szybko porozumieliśmy się, co do przewrotnej roli Helbrighta, ale nie do tego, jak ją pokazać. Wygrał Bogusław z ... Cohenem." Wszystko pięknie, ładnie, ale...
"W końcówce jest w samym centrum systemu, w Wielkim Planiście, przejmuje nad nim kontrolę, jak Jerzy Buzek w Parlamencie Europejskim." Sam Koval: "Na Ziemi będzie gorąco... Tu skłaniam do ustępstw Planistę, ale walka wciąż trwa..." Ostatni kadr: Planista z twarzą Kovala. Czy tak wygląda zwycięstwo? Koval by ostatecznie zwyciężyć musi się stać czymś z czym walczył? Systemem? Pokonać go raz i ostatecznie nie można, próżnia po nim zostanie szybko zagospodarowana przez coś innego. Świetnie przedstawia to film "Elitarni 2", gdzie Nascimento odnosi drobne sukcesy ale orientuje się, że to syzyfowa praca. To oczywiście moja interpretacja ale winę za to ponoszą twórcy. Tak rozmydlonego scenariusza nie spodziewałem się. Niby domyka wszystkie fabularne wątki, a tak naprawdę pozostawia uczucie dezorientacji.
Brakuje mi tu też nawiązań do teraźniejszości, miałem wrażenie, że scenarzysta boi się powiedzieć cokolwiek krytycznego o naszej rzeczywistości. Śmiałkowski na okładce:"... pod pretekstem futurystycznej akcji ostro i wyraźnie pokazuje, co jego twórcy sądzą o czasach obecnych". No i cóż sądzą? Biadają nad wszechobecną informatyzacją? Rozluźnieniem dyscypliny w szkołach? Terroryzmem? Nic więcej nie zauważyłem, no może poza małosolnymi z Greenpoint. A przecież dzieje się naprawdę dużo. "Terminal w budowie", "Visa-Vinego prezydenckim doradcą do spraw Drolli", "Ankuzi otwierają terminal z Drollami omijający Ziemię", "Rhotax zastrzelony w swojej kryjówce przez Space Seals", "Katastrofa prezydenckiego kosmolotu w strefie Ankuzów", "Kryzys ekonomiczny strefy ziemskiej zagrożeniem dla kosmicznej integracji", "Drolle zaproszone na tęczowy festyn przez Stellar Fox, uczą ludzkość tolerancji"- to nagłówki ostatnich wiadomości z roku 2083.