Kurcze, nie mogę zrozumieć dlaczego tak wiele osób chwali jakiś komiks Bourgeona, a inny gani. Prawie zawsze jest tak, że ktoś uwielbia Pasażerów wiatru, ale krytykuje Towarzyszy lub (częściej) Cyann. Co prawda nie potrafię porównać narracji Towarzyszy z Cyann i Pasażerami, bo wyszli sporo wcześniej niż dwie kolejne serie, ale dla mnie każdy pojedynczy wolumin był najwyższej klasy przeżyciem komiksowym. Za każdym razem bałem się, że tym razem to już nie będzie to, ale wsiąkałem od pierwszej strony i szczerze, prosto z serca dawałem kolejnemu dziełu Bourgeona 10/10. Najpierw byli Towarzysze zmierzchu, którzy początkowo (naprawdę lekko) rozczarowali mnie dwoma zeszytami pełnymi fantastyki, kiedy przecież miałem dostać, obiecywane przez czytane w Internecie teksty, realistyczne średniowiecze niespotykane nigdzie indziej. Ale później już całkowicie pochłonęli 120-stronicowym trzecim rozdziałem, gdzie magia poszła w odstawkę, a dostałem brutalny XIV-wieczny świat z rycerzami, zamkami, ulicami, rynsztokami i dybami. Wówczas na forum trwał swego rodzaju kult Prosto z piekła i ciężko było się z niego wyłamać, ale Bourgeon tak pozamiatał trzecią częścią Towarzyszy, że umieściłem ich na pierwszym miejscu w top roku. Kiedy w końcu po latach wyszli Pasażerowie wiatru, to liczyłem na historyczne dzieło najwyższej próby, ale tym razem już od pierwszej do ostatniej strony i go dostałem. Pierwsze obawy miałem przed drugim cyklem Pasażerów, bo przecież autor tworzył go po latach przerwy, ale historia Zabo z bagiennych rejonów Północnej Ameryki okazała się nie gorsza lub nawet nieco lepsza od morskich wypraw i afrykańskich przygód jej prababki Isy. Później był fantastyczny pierwszy integral Cyann z pięknie wykreowanym wodnym światem, jego fauną i florą oraz zamieszkującym go seksualnie rozbudzonym ludem (sto razy lepiej pokazane sceny erotyczne niż Manara w Indiańskim lecie), powolne przygotowania do lotu ku gwiazdom, eksploracja nowego świata wielkim czterokołowym monster truckiem i narracja prowadzona znów w powolnym tempie, leniwie, opieszale, ale cholernie wciągająco. Potem drugi integral Cyann i znowu obawy. Ale w mojej opinii szczęśliwie niesłuszne. Najpierw podróż przez wodny świat czymś w rodzaju rzecznego statku z Missisipi, czyli coś jak drugi cykl Pasażerów, ale w świecie Cyann, później miasto przyszłości i bardzo dobry pomysł z kolorami wyświetlanymi na nakryciach głowy, czyli dosłownie "mój czas to pieniądz", wyświetlam fiolet i nawet zapytanie o drogę w mieście ma swoją cenę. Trzeci integral i tym razem już na pewno nie będzie tak świetny jak poprzednie i znowu zdziwienie. Loty w czasie i przestrzeni, poszukiwania siostry, wielkie dramaty, statek, którego załoga jest jego projekcją. A później podróże po ogromnym świecie Aldalarann, gdzie jedynym sposobem na zachowanie życia jest połączenie swojego losu z wielkim mrówkojadem, bo tylko on daję ochronę przed wszystkim co nas może zabić. A na tej planecie humanoida zabija wszystko i to w pięć sekund. Bourgeon ma ponoć stworzyć kolejny cykl ze świat Pasażerów wiatru, może tym razem uda mu się mnie nie zachwycić. Na razie na półce mam sześć integrali i zachwycił mnie tyleż samo razy.