Teraz tylko nachodzi ta pesymistyczna refleksja. W tych czasach naprawdę klient ma znajdować błędy, a później wydawca wydaje wydanie numer dwa, poprawione? Serio?
Nie masz racji. W tych czasach zazwyczaj jest tak, że jeśli duże wydawnictwo publikuje utwór (komiks), a klient znajduje błędy, to wydawca ma to w dupie. I jeśli nawet jest robione drugie wydanie, to idzie z tymi samymi błędami, co pierwsze.
Według mnie sytuacja, że wydawca poprawia publikację zgodnie z listą sporządzoną przez klienta jest rzadkim, pozytywnym przykładem.
Natomiast prawdziwa pesymistyczna refleksja jest inna - jaki jest poziom merytoryczny polskich wydawców. Nie tylko komiksów - także książek, filmów itp. Dlaczego tłumacze filmów o Asteriksie, będących adaptacją komiksów, gdzie w oryginalnej wersji film był zgodny z komiksowym pierwowzorem pod względem języka, nazewnictwa itp, polska wersja ma polskie nazewnictwo z komiksów głęboko w dupie.
Wydaje mi się, że polski rynek komiksowy i tak jest w dobrej sytuacji, bo w większości przypadków wydawcy komiksowi są pasjonatami i przynajmniej starają się, aby efekt był jak najlepszy (jak widać - nie zawsze wychodzi, ale często tak). Nawet DeAgostini (czyli ewidentnie wydawca, który nie jest pasjonatem, tylko liczy kasę) zatrudnia fachowca do konsultacji.
Myślę, że każdy wydawca na swój sposób stara się, aby jego publikacje były jak najlepsze. Mimo to błędy się zdarzają. Jeśli błędy te znajdzie i wytknie klient, to mniejszy wydawca poprawi (jak będzie miał okazję) i podziękuje, a większy (jak Egmont) często będzie twierdził, że tak jest dobrze, tak miało być, nam się podoba, 90% klientów nie widzi różnicy. Jak widać czasem zdarza się wyjątek.