Oprócz tego wymieniłem inne dobre serie w ramach N52. Ale ty dalej masz problem.
No właśnie tylko z tym, bo to wykraczało poza porównanie tych samych tytułów sprzed i po Rebirth.
Aha, czyli jednak nic nie pominąłem.
Weź przeczytaj jeszcze raz. Wymieniłem historie, które pominąłeś. Tak łopatologicznie
Superman: Reborn to nie to samo co
Mr. Oz Effect, a
A Lonely Place of Living to nie
Button... No chyba, że jednak nie czytałeś.
Fajnie, że podałeś 2 eventy z N52 (jako udane) plus jeden z Rebirth, który został wydany w połowie, ale Ty masz już pewność że jest dobry lub lepszy. Nadal nie widzisz jak głupio brzmią twoje deklaracje?
A co ma do rzeczy wybranie przeze mnie 2 eventów z TN52 (a tak w sumie to dwóch rozdziałów runu Johnsa o JL) i
Domsday Clock? Przecież powołuję sie na
eventy z ostatnich lat. Nadal nie widzisz jak głupio brzmi twoje przysapanie się do mojego stwierdzenia, że "
Doomsday Clock jest jednym z lepiej prowadzonych i narysowanych eventów w DC z ostatnich lat"? Taka wskazówka żebyś zatrybił, bo ewidentnie masz z tym problemy: zwróć uwagę, że moja deklaracja jest napisana w czasie treaźniejszym ciągłym.
Pojawia się w formie wskazówek i odwołań ale nic więcej. Ty ślepo wierzysz, że za tym kryje się coś więcej niż prężenie mięśni, a ja oceniam to co jest wydane na chwile obecną.
Rozmawiamy o mainstreamowym evencie... Serio starasz się mi przypisać, że spodziewam się po eventach jakiegoś głębszego przesłania? Przecież nawet
Secret Empire, które było idealnym miejscem do debaty politycznej finalnie skupiło się na i skończyło się prężeniem mięśni. U mnie rachunek jest prosty - albo jest pomysł na event, albo go nie ma i jest robiony na siłę. Tu widać po realizacji, że GJ ma pomysł i dobrze mu idzie realizacja.