Ciekawe są losy Kinga w naszym nadwiślańskim kraju. Zapewne po tym, jak Vision zostanie u nas wydany pojawią się Kingohejterzy i do tej pozycji (wiecie: oczekiwania vs rzeczywistość).
Jeśli chodzi o Batmana Kinga to pełna zgoda z wincklerem i innymi, którzy szanują ten run. Moim zdaniem to najlepszy Batman od wielu wielu lat. Nieprawdą jest jakoby się "rozkręca", to bardziej umysły niedzielnych czytaczy się podporządkowują. Bo pamiętać trzeba, że pomimo braku laserów z dupy, Batman jest najbardziej abstrakcyjnym tytułem z palety DC. To ujeżdżanie samolotu przy prędkości 300km/h, podnoszenie mostu silnikiem batsamolotu (musiałby mieć moc z dżiliona KM), jak i sam fakt tego, że Bruce w ogóle żyje, czynią przygody Gacka najbardziej surrealistycznymi. Nie można więc obruszać się na pomysły Kinga, bo nie trzymają się znanych praw fizyki. Bicz plis, gość zostaje postrzelony i pobity do nieprzytomności, a następnego wieczoru robi potrójne salto w przód - to jest dopiero złamanie praw fizyki. Ale wybaczamy to, bo tego wymaga mit Batmana. Natomiast za całkowicie niedopuszczalne w kreacji historii o Batku uznaję to, co zrobił Snyder w Sowach, czyli złamał DNA bohatera i zniszczył przynajmniej dwa mity; bo jak to możliwe, ze ten który mieni się przezwiskiem "Gotham to ja" i "Najlepszy detektyw świata", nie zdaje sobie sprawy, że od 40 lat organizacja sów przejmuje jego budynki, tworząc siatkę szpiego-morderców za jego kasę i zabijając mu dziadka (chyba, już dobrze nie pamiętam tego zła). Pfffff. Gość zaburza mit osobowości Batmana.
Dlatego też od czasów Alana Granta nie znalazłem spokoju w czytaniu Batmana. Ale King robi coś nowego. Przestaje udawać "w sumie to jest to możliwe", tylko jedzie po bandzie dopieszczając kreatywne sceny akcji. Jednocześnie skupia się na tym, by jako osoba Batman pozostał wierny swojemu pierwowzorowi, wprowadza największych wrogów, największe sympatie, jedni zamieniają się z drugimi, to jest super!
Jedyne, co może drażnić to brak przestojów w historii - wydaje się King po napisaniu całej historii wywalił na koniec wszystkie wyjaśnienia, łączniki, tłumaczenia, zostawiając wszystko domysłom. Trochę to przeszkadza, ja akurat lubię te wszystkie sceny "mówione".