"Zjawiskowy" "Nieprzewidywalny" "Brutalny"
Biorę swoje słowa na poważnie i nie boję się użyć zwrotu komiks roku 2018. Bo na jego finiszu może jakaś pozycja okaże się jeszcze bardziej wyszukana, co nie zmieni faktu iż Miecz Ardeńczyka wywołał u mnie nastrój grozy, emocji, a także impulsu pierwszoligowego śledztwa, a raczej wzięcia udziału w grze, zdemaskuj wroga. Zaskoczenia to zbyt słabe słowo, do opisania zmiany jaka przeszła w mojej głowie. Od zakupu albumu na Pyrkonie w celu otrzymania wrysu do stanu autentycznego zachwytu nad warstwą graficzną, scenariuszową czy kolorystyczną.
Ale przechodząc do setna. Co wyróżnia ten komiks od pozostałych?
1) Przemyślany scenariusz, to konstrukcja małych nici która z czasem powolutku zwija się w kłębek. To popisowe postacie, zarysowane w sposób całkowicie odmienny od siebie. Różnorodność powoduje, iż cały czas autor serwuje Nam nowe dania, nie ważne czy to rozdział pierwszy czy trzeci. Zachowanie szczególne jednej postaci z czasem staje się naturalne, jednak owa naturalność całkowicie burzy system wartości u pozostałych postaci. Willem bawi się z Nami w grę, zastawia pułapki, autentycznie wymaga od Nas koncentracji od pierwszego kadru.
2) Gra z czytelnikami. Rzadko kiedy czytając komiks doświadczam wrażenia iż autor stara się wprowadzić czytelnika do scenariusza. W tym przypadku jesteśmy jakby katami albo wręcz rycerzami na białym koniu, gdy raz bronimy zachowanie danej postaci albo przeciwnie ganimy ją za swoje czyny. Łamana konwencja w rozdziałach powoduje że musimy objąć teorię na to w jakim kierunku pójdzie akcja. Dla przykładu w Mieczu Ardeńczyka praktycznie nikt nie jest tym, za kogo się uważa. Te drobne zabiegi powodują konsternację, która uruchamia kolejne trybiki w mózgu, gdy staramy się powiązać kolejne zdarzenia.
3) Urok - Brutalność. Zarówno w kreacji bohaterów jak i świata przedstawionego. Tutaj muszę bardzo uważać, aby niczego nie zdradzić. To co mogę rzec ma miejsce w najlepszych filmach akcji czy bestsellerowych książkach. Nieobliczalność. Piękne słoneczne krainy mogą zmienić się nie do poznania. Miękki charakter może wypuścić na świat potwora. Kontrast pomiędzy brutalnością, a urokiem zdecydowanie napędza Miecz Ardeńczyka.
4) Finał. Bezceremonialny top komiksów jakie czytałem. Willem wypuścił mnie w pole, z którego jeszcze nie zdążyłem wrócić. Zarzucił mi przynętę, a ja ją pochwyciłem i uciekłem, zaprzepaszczając szanse na skarb. Tak, przyznaję się nie przewidziałem zakończenia. Przyznam iż wywołało u mnie reakcję opadającej szczęki. Wpadłem w pułapkę zastawioną gdzieś w połowie tomiku, i krok po kroczku się w niej zagłębiałem. Miecz Ardeńczyka jest jak śledztwo, w którym po popełnieniu gafy musisz cofnąć się o kilka kroków wstecz. I zacząć od nowa.
5) Innowacje. Rzadko kiedy odczuwam podczas lektury wrażenia obcowania z czymś nowym. Willem opiera się pokusom kopiowania założeń scenariuszowych, a wręcz przeciwnie stara się je kreować. W moim przypadku pojawiły się lekkie skojarzenia z Drużyną Pierścienia czy przepowiednią z Harrego Pottera, jednak w tym drugim przypadku poległem z kretesem.
Przed lekturą poświęćcie kilka minut na zapoznanie się mapką na samym początku wydania. Poważnie broń boże jej nie omińcie. Miecz Ardeńczyka nie przedstawia w łopatologiczny sposób sytuacji politycznej w przedstawionej krainie. Po prostu od samego startu nie traci czasu i energii na ten zabieg. Strona po stronie wgryzamy się w polityczne intrygi niczym w Wikingach czy Rodzinie Borgiów.
Tyle ode mnie, serdecznie zachęcam po sięgnięcie po recenzowany komiks. Z czystym sumieniem mogę dać maksymalną ocenę.
10/10