Nie wiem jak scenarzysta potrafi od pierwszych stron wessać czytelnika i pochłonąć go w przedstawiony świat. Ale jest to sprawa godna podziwu.
Mnie osobiście nie zainteresował żaden z bohaterów, no może Alex (przez podobne zainteresowanie do gier mmo). Świat, w którym istnieje tajna organizacja, o której nikt nie wie, ale w sumie to wiedzą wszyscy, bo przecież trzęsie całym miastem, czy nawet stanem? Ile razy wyśmiewany był Batman (nawet tutaj na forum), za to, że nie wiedział o Trybunale Sów? A
Pride wygląda na jeszcze większe. Wg mnie bardzo naiwne założenie.
Runaways to dojrzały komiks, choć na pierwszy rzut oka może na taki nie rokować. Wspaniałe są te igiełki jakie każdy z Nas zapewne odczuwał w relacjach z rodzicami. Niby znamy te kwestie z doświadczenia, ale mile ogląda się te schematy na kartach komiksu. Sprawdzają się wyśmienicie.
Dokładnie, schematy. Nudne, powielane schematy. Mega sztampowe. Dziecko które się kłóci, bo rodzice chcą żeby robił co innego niż go interesuję. Dziecko, które kocha swoich wspaniałych rodziców, dziecko, które jest małą kochaną córeczką. Dziecko, które się czuje odizolowane i wpada w jakąś mroczną subkulturę. Mnie to nie porywa, żadnych zaskoczeń.
Konstrukcja serii jak przystało na standardy scenarzysty są wykreowane od a do z. Tutaj nie ma miejsca na przypadek, wszystko jest ułożone a Naszą rolę jest tylko odkrywanie kolejnych twistów. A te są naprawdę celne.
To jest racja, w większości przypadków sprawiało mi to przyjemność, ale widać, że niektóre twisty pojawią się na siłę. Ktoś o Y tak pisał, że w pewnym momencie pojawia się coś mega absurdalnego tylko po to by pchąć akcję, jakby brakowało pomysłu.
Jak Alex mówi na końcu, ze specjalnie zaprosił wampira, żeby nauczyć ich współpracować - no przecież to jest kpina. Taki geniusz ten Alex i takie marne pomysły miał
Superbohaterski patos zastąpiony jest świeżym powiewem młodzieńczej dezintegracji, chaos układa się w ład, po sztormie nadchodzi cisza, goją się rany.
Tutaj się zgodzę, jest inaczej, lżej i dzięki temu przyjemniej. Z młodzieżowych serii jednak dużo bardziej podobało mi się Young Avengers, czy młodzieżowe zespoły X-men. Tam było to młode życie bardziej naturalnie przedstawione.
Warto sprawdzić, ale mnie nie porwało i raczej nie kupię dalszych tomów.
Dla mnie największą bzdurą jest fakt, że nikt się nie zainteresował całym Pride. Takich głupot jest dużo w superbohaterstwie, ale osobiście mnie to mega drażni. I druga sprawa, 12 dorosłych: geniuszy, magów, podróżników, kosmitów, mutantów z mocami, z doświadczeniem daje się wyrolować grupce dzieciaków. I trzecia, mega ułatwienie dla scenariusza, dzieci przez kilka miesięcy nie jedzą, nie myją się, nie zmieniają ciuchów, nie piorą ich. Żyje im się super w ich mega tajnej kryjówce. Dodatkowo nabierają sił! Są coraz lepsi i mogą uratować świat! Meh..