Skoro już wytypowałem najlepsze komiksy 2018 r. postanowiłem zrobić anty-listę. Pora, abym przeszedł do mniej ekscytujących tytułów, po których mogłem dostać obstrukcji, po których byłem zdenerwowany, zniesmaczony, nietęgi, po prostu zmęczony czytaniem czegoś, co nie przynosiło radochy. Przedstawię niechlubne tytuły, do których nie zachęcam - precz z nimi! Nie ma co się oszukiwać - chcemy żeby sztuka przynosiła radość i zachwyty, ale czasem jak to nie pier*o*nie (przekleństwo), to masz ochotę zrywać włosy z głowy i cieszyć się tym, że masz lekturę za sobą. Wiadomo, co gust, to inne upodobania i każdy z nas może być niezadowolony z różnych powodów. Dlatego nie będę siedział cicho i po prostu skarcę to, czego nie znoszę w komiksach.
Mniejsza o rankingi, tutaj jedziemy na całego, panie i panowie. Nie ma co się głaskać, jeśli dorwaliście w swoje łapki coś, co wam ,,śmierdziało'' - trzeba to wyrzucić i dać sobie spokój. Możecie pisać o każdym tytule z osobna, dowolność kolejna. W tym zalewie dobroci dorwało się kilka zdechłych jaj. Oto one
Z komiksów rozrywkowych:
1. Powrót Mrocznego Rycerza - Ostatnia Krucjata
Chyba najbardziej niepotrzebny prequel, jaki czytałem. Beznadziejny powrót do kultowej marki. Gdyby Linkara (taki youtuber, który kręci filmiki o kiepskich komiksach) znalazłby się na moim miejscu, jechałby po nim jak po rudej kobyle. Bezczelne wyłudzanie pieniędzy od fanów Batmana i do tego fatalne zwroty akcji, napisane niechlujnie, bez szczerych chęci i zrozumienia, kim jest prawdziwy Batman (w tym albumie to jakaś karykatura i tektura w jednym). Niech już Frank Miller przejdzie na emeryturę, bo swoją legendę zarżnął na amen. Gość nie wie kiedy zejść ze sceny. Katastrofa!
2. Nienawidzę baśniowa
Seria, która jedzie na jednej nucie i powtarza do wyrzygania swoją niechęć do krainy baśni i cukierkowej, lukrowanej szaty graficznej z postaciami o ,,uroczych'' mordkach. Totalnie bezpłciowy, antypatyczny i do tego fałszywy - miał jechać po bandzie, a zaorał sam siebie (Ba Dum Tss).
3. Odrodzenie
Jak pisałem swego czasu na lubimyczytac.pl:
Przekombinowany. Zamawiałem wiejski noir, a dostałem obrzydliwy horror klasy c z ,,cliche'' (z kliszami). Czego tu nie ma, żeby wzbudzić zainteresowanie? Jest kosmita, demonolog, ożywieńcy (istnieje życie po śmierci!, bo tajemnicza zaraza sprawia, że otrzymujesz drugie życie). Zapowiadany kryminał ginie w gąszczu wątków pobocznych - prezentując sztampowe przemowy z bohaterami, których nie znosisz, bo są nieludzcy, jakby spisani według książki ,,jak pisać scenariusz do historii obrazkowych - poradnik dla początkujących''. Tak więc mamy: troskliwego ojca, który jest szefem własnej córki!, dwie siostry, gdzie jedna z nich musi wpadać w kłopoty, psychopatę, który wierzy we własną potęgę czy dziennikarkę latającą za sensacją, aby prowadzić bogate życie, aż nie chce się wypowiadać, ile schematów opowiedział scenarzysta... Czytanie boli...[/size]Lokalna zagadka przybiera karykaturalne kształty, a kameralna atmosfera ulatnia się szybciej niż wiarygodność, że mamy do czynienia z noir. Czytanie boli, kiedy wiesz, że jesteś ofiarą.
Z komiksów artystycznych:
1. Pewnego lata
Żeby się nie powtarzać, skopiuję to, o czym pisałem na Lubimyczytac.pl
Największe rozczarowanie roku. Gdzieś w połowie zaczynałem usypiać - ktoś może oskarżyć o brak ,,wrażliwości'' czy wymyślić jakiś fałszywy powód, dlaczego mi się nie podobało. Powiem wam, dlaczego. Historia o adolescencji, która niczym nie błyszczy, a do tego mierzi stereotypowe podejście do młodych kobiet, które marzą odsłonić łono kobiece, by uprawiać seks z dojrzewającymi facetami - no doprawdy, szokujące. Bo dojrzewanie kojarzy się z cielesnością, z drastycznymi zmianami w psychice, pokracznymi pomysłami i eksperymentowaniem. Super, ale dlaczego to jest powierzchowne i kompletnie bez szału? Tu się nic nie dzieje, a główna bohaterka irytuje przez to, że wszystkich osądza. Jej matka to standardowa, wypalona emocjonalnie kobieta z depresją. Ojciec - typowy optymista, który na siłę chce pomóc żonie. Wiele dialogów to puste słowa z pustych głów nastolatków, którzy sami sobie knocą życie przez jakieś głupstwa. Rozumiem - bunt i hormony, ale na litość boską, w ich wieku nie gadałem co chwilę o seksie czy jakiś dziewczynach, bo miałem inne rzeczy na głowie (i nie mówię o nauce, żeby była jasność). To wszystko jakieś wydumane, wyprane z duszy i uczuć. Nie lubię ani tych postaci, ani historii, która sobie płynie ze sceny na scenę bez wgłębiania się w prawdziwe problemy dorosłych czy nastolatków. ,,Pewnego lata'' trafiło na listę najlepszych komiksów 2018 r. (w Polityce), a po przeczytaniu czułem się, jakbym trafił do szkoły specjalnej troski, bo autorka ma chyba mnie (jako czytelnika) za niepełnosprawnego emocjonalnie fagasa, którego jedynym problemem jako nastolatka było to, czy zapłodniłem kobietę bez konsekwencji, a może niesłusznie sprawiłem, że jeszcze dziewczynka, lecz dorastająca kobieta - widziała we mnie mężczyznę ze snów. Jak mawia młodzież - masakiera.