Jestem dość zaskoczony faktem, że nie znalazła się nawet jedna duszyczka, która poruszyłaby temat Katawa Shoujo. Jeszcze bardziej chyba jednak zaskoczony jestem tym, że robię to ja, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że produkcji zrodzonej w 4chan-owskich odmętach na początku najzwyczajniej się bałem.
Gdy tylko połączyłem sobie elementy 4chan, Visual Novel i disabled girls w mojej głowie zrodziło się wyobrażenie o czymś wyjątkowo skrzywionym i mogącym zająć jedynie najwybredniejszych dewiantów. Absolutnie nijak nie widziało mi się tknięcie tej gry. Dopiero obszerna recenzja na jednym z portalów growych pozwoliła mi spojrzeć na całość z trochę bardziej ludzkiej strony. I faktycznie, Katawa Shoujo okazało się wręcz przeciwieństwem tego, co sobie wyobrażałem - zdecydowanie zresztą na korzyść.
Co prawda staż w Dating Sim'owej odmianie VN mam wątły, bo uprzednio zapoznałem się z jedną i pół produkcji, ale jakoś tam stylistycznie myślę, że rozeznałem się co i jak. Tutaj też pojawia się pierwsza różnica, jaką odczułem między "oryginalnymi" czytadłami z japonii a dziełem zrodzonym fanowsko a mianowicie barwność opisów. Zauważalnie pełniejsze i plastyczniejsze, niż w przypadku ich azjatyckich odpowiedników. W niesamowity sposób autorzy jakby uzupełnili ramy, wzbogając nakreślony w Japonii schemat kawałkiem europejskiej estetyki i tego w jaki sposób my postrzegamy świat.
Co prawda może trochę w tym momencie przesadzam, ale dla mnie był to jeden z jawnie wyczuwalnych plusów, który przyciągnął mnie do gry na starcie. Zaskoczyła mnie też doza wrażliwości z jaką pociągnięta została fabuła, zwłaszcza uwzględniając w opozycji moje początkowe wyobrażenie. Nie uświadczymy bowiem ani zbędnie pałętającego się fan service'u, ani też scen seksu dla seksu, które miałyby zadowolić tę bardziej zwierzęcą część nas. Wszystko prowadzone jest z urokiem i gracją, czy to w warstwie słownej, czy tej wizualnej. I bardzo mi się to podobało.
Jeżeli miałbym z kolei poruszyć kwestię tego, co mi się już niekoniecznie podobało, to byłby pewnie to odczuwalny rozrzut stylistyczny. O ile się nie mylę, w grę zamieszane były około dwadzieścia cztery osoby i nie mówimy tutaj wcale o zgranym zespole. Mówimy o ludziach, w dużej mierze rozrzuconych po róznych kontynentach, którzy przez pięć dobrych lat wspólnymi siłami Katawa Shoujo kreślili.
Z tego też wynika duże zróżnicowanie nie tylko w kwestii samej kreski, bo w końcu każdy rysownik ma swój własny styl, ale i w kwestii umiejętności i jakości wykonania poszczególnych artów. Dając szybki przykład - wygładzony i dokłądny lineart Rin a poszarpany i w zasadzie nadający się do ponownego pociągniącie lineart Emi. Artworki rozmyte i wygładzone a w następnym akcie z kolei dokładne i dopracowane. Nie mówiąc już o tym, że tu i ówdzie przewinie się od święta filmik, który będzie utrzymany w jeszcze innej konwencji. Chociaż wykonany zaskakująco dobrze. Wszystko to w każdym razie wprowadza delikatny chaos, który na minus ewentualnie bym postawił, ale to i tak bez wpływu na ostateczną, wysoką ocenę.
Bo do Katawa Shoujo w zasadzie nie sposób mi się przyczepić. Stworzona i udostępniona przez pasjonatów za darmo, wykonana w sposób nie tyle znośny, co przyciągający i będąca do tego produkcją nad wyraz oryginalną. I może mógłbym pomarudzić, że zasługującą nad sukces, ale tym sukces w zasadzie już został odniesiony.
Katawa Shoujo przewinęło się przez ogrom portalów growych, uzyskając przy tym tyle uwagi, ile nie uzyskała pewnie żadna inna VN z Japonii. I to też mnie bardzo cieszy. Fani stworzyli coś niesamowitego, tworząc jednocześnie produkcję dla innych fanów. Taką, jaką zwyczajnie sami chcieli ujrzeć. Dla mnie bajka.