W żadnym z dotychczasowych filmów nie było ukazane w jaki sposób Batman - nauczył się "walczyć" - bo to nie gadżety lecz rewelacyjne opanowanie sztuk walki i akrobatyczne zdolności pozwalają prowadzić walkę z przestępcami (przynajmniej w komiksie).
od razu mowie, ze komiksu nie czytalem. z filmu wynika, ze batman trenuje w jakiejs szkole ninja i wciskaja mu do glowy mega banaly. oczywiscie szkole musial odnalezc wczesniej staczajac sie na dno :/ pozniej jest juz super bo doznaje olsnienia, pokonuje tych wszystkich ninja, i trafia prosto do fabryki zabawek, z ktorej coraz wynosi cos bardziej przypakowanego. przynajmniej jak dla mnie, fabula lezy tu kompletnie. predzej bym juz przyjal do wiadomosci, ze nasz bruce karate nauczyl sie studiujac w japonii marketing, zeby przejac firme niezyjacego ojca. no ale ja na szczescie nie pisze scenariuszy...
Tutaj to dostajemy. Wiele mówi się w komiksie o jego podróżach po Japonii i dalekim wschodzie, gdzie nauczył się walczyć. W tym filmie również to mamy.
mamy. tak jak w polskim "quo vadis" mamy rzym...
niestety ale z tego filmu kicz i banal wylewa sie hektolitrami.
Nolan pokazał również nam Batmana - nie jako bohatera, tylko człowieka nie wpełni zdrowego psychicznie - i słusznie.
to bylo tez w poprzednich batmanach. zecydowanie lepiej pokazane u burtona i to bez retrospekcji (czizas ile w filmie nolana na jest ciagle ujec jak to maly bruce placze, spada itd itp), kiedy keaton sklada kwaity w miejscu zamordowania jego rodzicow przez napiera.
Miasto nie jest tak "gotyckie" jakie pamiętamy z filmów Burtona
tak, gotham nolana to raz ujecia los angeles (najprawdopodobniej) w nocy, a raz komputerowe tla wypadajace dosc zenujaco. pomijam juz fakt, ze gotham w glowach czytelnika stalo sie miastem na tyle z krwi i kosci, ze mozna by pewnie stworzyc w nim 1000 historii w ogole bez udzialu batmana. szkoda, ze nolan nie wykorzystal ani troche tego potencjalu.
Jest w tym filmie również mrok i strach.
byl kiedys taki film "clive barkers: nightbreed". rodzaj horroro-basni, na podstawie ksiazki barkera. byl tam lekarz psychiatra, ktory ubieral na glowe identyczny worek, nosil ze soba neseser pelen nozy i mordowal nim rodziny. mozna powiedziec, ze oprocz tego, ze byl on groteskowy (wlasnie ta "scarecrowowa" maska) byl tez bardzo przerazajacy. gral go zreszta nie byle kto, bo sam cronenberg. i tak mi sie ten scarecrow skojarzyl, przez chwile, pozniej oczywiscie byl zenadix... mrok? strach? gdzie?
ale porównanie tego do filmu Schumachera, jest dla mnie niepojęte...
imo dyskoteka schumachera bije na glowe batman:begins. schumacher nie obiecywal niczego wiecej, niz mial zamiar dostarczyc. to byla czysta rozrywka ubrana w kiczowata forme. o batmanie nolana naczytalem sie, ze jest mroczny, ze moze i lepszy niz wizja burtona itd itp. majac na uwadze "memento" myslalem, ze cos w tym musi byc. przeciez taki rezyser i taki temat nie moga byc skopane. a dostalem czysty banal z jakas azjatycka organizacja ninja w tle. bez jaj