konfilkty w Erytrei oraz w Czeczenii maja zupełnie inny wymiar niz wojny prowadzone po prostu o ziemie.Są wiec nienajlepszym przykładem.
Ano mają. Etiopia trzymając na siłę Erytreę a Rosja Czeczenię, miały oprócz własnej armii także silne wsparcie ONZ. Że Erytrea się wyzwoliła, to tylko dlatego, że zgodziła się na to Etiopia i rozdział nastapił na zasadzie porozumienia stron. Rosja się nie zgodziła i w majestacie prawa międzynarodowego robi w Czeczenii co chce.
Poza tym wiele państw, zwłaszcza w Afryce, to (po)twory sztuczne. Na przykład taki NIger czy Mali, na południu mieszkają Murzyni, na północy Tuaregowie i obie nacje się serdecznie nienawidzą. Mieszkaja oni na zwartym obszarze, ale podzielonym pomiędzy Algierię, Libię, Niger, Mali i Mauretanię. Jeszcze gorzej mają tacy Fulanie, podzieleni pomiędzy dziewieć państw. W każdym z nich jedno plemię ma z reguły nie więcej niż 30 procent ogółu mieszkańców.
I takie sztuczne państwa trwają tylko dlatego, że w majestacie prawa międzynarodowego jedno plemię dostało karabiny, a drugie nie.
Ten sam problem jest z Kurdami. Żyją na jednym terenie, ale nie ma najmniejszych szans, by Turcja, Irak czy Syria zgodziły się na referendum w sprawie Kurdystanu. Kurdowie będa więc dalej podkładać bomby, bo nic innego im nie pozostało.