Zresztą i głównej przyczyny protestów, Czernobyla, nie byłoby, gdyby nie ambicja szefów tejże elektrowni.
Przyczyną wybuchu był... eksperyment. Reaktor atomowy, aby mógł pracować, musi być zasilany energią z zewnątrz. Prof. Andriej Sacharow, twórca radzieckiej bomby jądrowej, rozważał możliwość pracy bez zasilania z zewnątrz. Potrzeba jednak było najpierw wyliczeń teoretycznych i badań laboratoryjnych. Tych jednak nie było. Praca bez zasilania, jeśli by się powiodła, przyniosłaby ogromne oszczędności, a tym, którzy by udowodnili jej możliwość wszelkie mozliwe zaszczyty i nagrody z kandydaturą do Nobla włącznie. Próbę postanowiono przeprowadzić w Czarnobylu, ale bez jakichkolwiek konsultacji z naukowcami czy władzą.
Opuszczono pręty grafitowe, które hamują reakcję, a zaraz potem nakazano je podnieść i uruchomić reaktor. Najpierw stopiło się paliwo jądrowe, czego efektem było rozerwanie rurek paliwowych. Potem nastąpiła druga, znacznie silniejsza eksplozja, która rozerwała cały reaktor.
Od napromieniowania zginęło trzydziestu strażaków, którzy ruszyli do gaszenia wodą i wielu pracowników elektrowni. Potem płonący reaktor gaszono z helikopterów zrzucając wapień, piasek, tlenek boru i kulki ołowiane. Wszystko to stopiło się razem z tlenkiem uranu i innymi związkami znajdującymi się w reaktorze w jednolite szkliwo. Teraz ze szkliwa pozostał drobniusieńki promieniotwórczy pył koloidalny. Najlżejszy powiew unosi go na dziesiątki kilometrów.
Pięciu dyrektorów zmarło z szoku psychicznego. Główny inżynier postradał zmysły. Ukrainę ogarnęła panika, gdyż napromieniowana woda spłynęła do Prypeci a potem do Dniepru. Wodę z tej rzeki pije 35 milionów ludzi.
50-tysięczne miasto Prypeć, gdzie mieszkała obsługa elektrowni, ewakuowano w ciagu jednego dnia. Do dziś jest widmem, po którego ulicach spacerują zmutowane krowy i niedźwiedzie z pobliskich puszcz.
Tak mi o genezie katastrofy opowiadali parę lat temu prof. Nikołaj P. Archipow, który zarządza usuwaniem skutków awarii, dr Nikołaj D. Kuczma, kierownik zespołu dozymetrycznego, który bada skażenie wokół elektrowni, oraz świetej pamięci prof. Jerzy Szczypa, kierownik Zakładu Radiochemii i Chemii Koloidów UMCS, który również prowadził badania w Czarnobylu.