No więc dzięki jakiemuś takiemu wyjątkowo słonecznemu dniu gdy aż się prosiło, żeby zabrać dzieciaki do parku udało mi się skończyć Season of Mist.
Niestety nie będę w stanie napisać tym razem zbyt dużo, bo jakoś tak ma, że najgorzej mi się piszę o tym co mi się bardzo podoba. Bo zaraz wpadam w banał, wydaje mi się że wpadam w banał, albo (co jest najgorsze) boję się, że wpadnę w banał...
Doskonałe otwarcie. Pomysł na pierwszy rozdział i wykonanie majstersztyk. Że niby wszystko jest zapisane i nawet jak nie wiadomo co się stanie, ale zostało zapisane, ze się stanie i rzeczywiście się dzieje jest bardzo prosty, w literaturze wielokrotnie wykorzystywany a tutaj zapisany jakoś tak odświeżająco i zaskakująco. I znów trzy siostry w ważnej roli... Coś mi mówi, że nie powiedziały ostatniego słowa...
No i znów budowanie na tym co było pokazane wcześniej. Niby przypadkowa historia z tomu drugiego teraz nagle urasta do ogromnego i ważnego wydarzenia. Tak się buduje świat przedstawiony, proszę Państwa....
Drugi rozdział super. Pozornie spowalnia akcję, ale wciąga i dodaje poweru, zwiększa napięcie, wzbudza oczekiwania.
A potem Twist... Tego nie byłe w stanie przewidzieć. Nikt nie był.
Generalnie cały ten pomysł na tę część jest tak szalony, że mógł powstać tylko w umyśle geniusza.
Do samego końca czyta się znakomicie. No i rozwiązanie akcji jest jak najbardziej sensowne, charakterne i nie ma się do czego przyczepić.
Może tylko tych martwych chłopców bym pokazał później, jako flashback gdzieś na zakończenie, bo trochę mi to wszystko tu nie pasowało, choć czytało się dobrze.
Generalnie bardzo dobry tom. Jak na razie najlepszy. Chcę więcej...
A z pobocznych i mniej istotnych spostrzeżeń jeszcze tylko nadmienię, że ze względu na moje zainteresowania bardzo miło mi się czytało sceny z bogami asgardu. Większość z tych pomysłów zaczerpniętych z mitologii już eksploatował Marvel (np. tortury Lokiego z istotną rolą jego żony) ale to miło też zobaczyć te same rzeczy w innym ujęciu. No i charaktery Thora , Lokiego i Odyna inne. Szczególnie Thora...
Jak gadał z Bast przy stole o swoim młocie to mi się od raz przypomniało jak w latach 60-tych jest taki odcinek jak Jane Foster śni (tak właśnie, śni!) na jawie, że proponuje Thorowi, że mu wypoleruje młot... boki zrywać....