Właśnie... Odpowiednio wykorzystany stereotyp może dać wielkie rzeczy.
Stereotypy i schematy fabularne (i formalne) są obecna zarówno na europejskim i amerykańskim gruncie. W Ameryce są to jaskrawe podziały na superbohaterów i superłotrów, powierzchowne spojrzenie na problemy społeczne i dęty patos. Komiks amerykański nieraz wpada w tego typu pułapki, eksponując - często w tandetny sposób - samą konwencję. Ale nie w swoich arcydziełach - "Powrocie Mrocznego Rycerza", "Watchmen", "Sandmanie", "100: Bullets", "Elektra: Assasin"... - które pomimo nawiązań do pewnych schematów pulsują jednak życiem, psychologiczną i socjologiczną prawdą. Wymienione komiksy zawsze podają w wątpliwość społeczeństwo amerykańskie, przyglądają mu się bezpośrednio i bezlitośnie. Stanowią również polemikę z samą konwencją, z jakiej wyrastają (superbohaterskiej - "DKR", "Watchmen", "Elektra", czarnokryminalnej - "100 naboi", "Sin City") oraz z całą amerykańską mitologią komiksową. Natomiast twórcy europejscy przeważnie uciekają w rejony fantasy (owszem, nieraz dając na tym polu dzieła genialne, vide "Piotruś Pan" Loisela czy "Szninkiel"). Co się tyczy Jodorovsky'ego, to gdyby nie wybitni ilustratorzy, z jakimi współpracuje, nie wiele mógłbym znaleźć w jego komiksach - może dlatego, że nie właściwie do nich podchodzę, że nie czytałem wielu rzeczy tego autora i że z góry oczekuję od komiksu czegoś innego. Niemniej bardziej porusza mnie humanistyczna wymowa równie wyabstrachowanych z rzeczywistości komiksów Bilala niż dziwaczne wytwory wyobraźni pana J.
Natomiast polecam uwadze tych, którzy jeszcze nie czytali, "Niebieskie pigułki" - wg mnie najwybitniejszy komiks europejski, jaki się u nas ukazał, oraz nieco niższych lotów "Krwawe gody". Obydwa wyłamują się ze stereotypów o komiksie europejskim, podobnie jak "Sandman" czy "Sin Sity" - ze stereotypów o komiksie amerykańskim. Po prostu - opowiadają o ludziach, a nie o druidach, goblinach czy robotach.