Ja tam uważam "City" za jeden z lepszych filmów Lucjana. Wszystko jest w nim takie fajnie irracjonalne: dama rzygająca flakami, zmartwychwstanie Catoriny w trumnie (scena, które może przyprawić o klaustrofobię) i pełno smaczków, np. Mr Dracula zakradający się do kostnicy, żeby upuszczać krew zwłokom do dużego szklanego naczynia. Film, który wymaga pewnej wyrozumiałości, akceptacji swoich praw, ale gdy mu takową powierzymy - opłaci się to nam, bo to jeden z najdziwniejszych i najciekawszych horrorów świata.
Co do Van Helsingów i i innych komupterowych szitów to się zgadzam: "Van Helsing" to familijne mydło, pocieszne dla oka, wizualnie wygładzone, ale horrorem nazwać się tego nie da. Do Fulciego porównywać nie wypada, bo to różnica jak między popcornem a mięsem.