Oparcie pojęcia "komiksu idealnego" na platońskim rozumieniu idei, jakkolwiek budzi moją sympatię z uwagi na implikacje metafizyczne, może stać się punktem wyjścia dla krytyków opierających się na zarzutach stawianych koncepcji Platona przez Arystotelesa, a mianowicie: jeżeli istnieje idea Prawdy, to czy istnieje też idea ślepego królika albo jednonogiego człowieka? Jeśli odnieść to pytanie do naszej dyskusji, niektórzy sofiści żonglujący pojęciami mogliby spróbować dowieść, że uszkodzony komiks jest w gruncie rzeczy idealny, gdyż odpowiada on ideałowi komiksu nieidealnego.
Proponuję zatem, opierając się na teorii translatologii jako na dziedzinie mi bliższej, zaadaptować do naszych potrzeb założenia nakreślone przez prof. Hejwowskiego w jego kognitywno-komunikacyjnej teorii przekładu, id est: 1) nie istnieje przekład idealny, gdyż zawsze część informacji podlega utracie 2) nie zwalnia to tłumacza z obowiązku uzyskania tak wysokiego poziomu ekwiwalencji między oryginałem a przekładem, jak to tylko możliwe 3) w ogromnej większości przypadków tekst bardzo ekwiwalentny sprawdza się tak samo dobrze jak hipotetyczny tekst całkiem ekwiwalentny.
W związku z tym proponuję zdefiniować komiks w stanie idealnym jako komiks w najlepszym stanie, jaki jest możliwy do osiągnięcia, i nałożyć na pracowników sklepów i wydawnictw obowiązek zapewnienia tak dobrych wysyłki i stanu komiksu, jakie są tylko możliwe, nie zwracając uwagi na ich ewentualne skargi, że samo pojęcie komiksu w stanie idealnym jest nielogiczne i nie ma racji bytu. Można by to powiązać z egzystencjalizmem (choć kierunek ten nie do końca przemawia do mnie osobiście) i parabolą Camusa o pracy Syzyfa, z której wysnuwamy wniosek, że bezcelowość zadania nie zwalnia nas z powinności wykonania go najlepiej, jak potrafimy, gdyż dążenie to uszlachetnia nas jako ludzi.