Co do Gaimana - warsztat pisarski ma niezły i duże szczęście do dobrych tłumaczy. Choć nie popadam w zachwyty nad nim to zdarzają się mu dobre, ale i złe rzeczy. Wbrew pozorą bardziej lubię jego książki niż komiksy.
Zabawne, jeden komiksiarz, który woli książki Gaimana od komiksów tak samo jak ja
.
Hmm, ja w komiksach sam jestem nieco nowy. Tzn. może tak powiem. Jako dzieciak przegryzłem się przez jakąś nieokreśloną, niezbyt dużą, ale dającą pojęcie ilość komiksów o superbohaterach. Było to dawno i niewiele z tego pamiętam teraz, ale chyba udało się otoczeniu wmówić mi, że komiks to nic dobrego. Poza tym mam dziś takie odczucie, że znaczna część komiksów o superbohaterach zupełnie nie nadaje się dla dzieci (stąd też może mój negatywny odbiór komiksu w dzieciństwie - cały czas pamiętam jakiś komiks o Volverine, w którym pokazywali go w jakimś laboratorium, a potem jak z niego ucieka i jest trochę masakra, albo drugi, w którym Batman ratował niemowlaka przed śmiercią przecinając mu krtań, aby wydobyć piłeczkę ping-pongową, którą wsadził tam dzieciakowi Joker - ostrzegam, że coś takiego czytałem wiele lat temu, nie widziałem od tamtego czasu i jeśli coś pokręciłem to proszę mi wybaczyć
).
Potem dłuuugo nie było komiksów w moim życiu, potem było Nigdziebądź Gaimana (książka, nie serial). Później dowiedziałem się, że Gaiman robił też komiksy (haha, zabawne, że w tej kolejności to do mnie doszło, nie?
). Usłyszałem o Sandmanie i jakoś niedługo później pojawił się w Polsce. Kupiłem i zmieniłem zdanie o komiksach na o wiele lepsze. Po prostu Sandman (mimo, że i tak wolę książki Gaimana) pokazał mi, że komiks MOŻE BYĆ DOBRY.
Potem była dość nieszczęśliwa fascynacja komiksem internetowym (nadal czytuję, ale z ogromną rezerwą i staram się jak najmniej od nich uczyć
), oczywiście zagranicznym. No ale teraz odzyskuję władzę w szarych komórkach, zamiast nudnego humoru obyczajowego sieciowych komiksów amerykańskich (niestety sam trochę czegoś takiego wyprodukowałem chociaż zawsze zawarte w tym było nieco mojego własnego pokręcenia
) podkarmiłem się humorem 48 stron Adlera i Piątkowskiego, poza tym staram się mieć kontakt raczej z lepszymi komiksami niż to co można znaleźć w necie (zabawne jak twórcy tych komiksów czasem sądzą, że są lepsze od papierowych o superbohaterach, bo bardziej życiowe...).
Strasznie się rozpisałem chyba nie całkiem w temacie, ale chciałem pokazać na jakim jestem etapie skomiksienia
.
A co widzę w komiksie? To po prostu kolejny sposób opowiadania historii. Nie jest gorszy ani lepszy od innych - jest po prostu odmienny. Dość bliski sztuce filmowej pod pewnymi względami. Nie będę snuł teorii o tym, że film jest zbyt multimedialny, książka za mało i dlatego komiks jest najlepszy. Komiks jest w porządku, można nim teoretycznie wszystko opowiedzieć. Jeśli miałbym wymienić jakąś wadę to byłaby to długość. Po prostu narysowanie komiksu zajmuje bardzo wiele czasu, fabuły w nim mieści się o wiele mniej niż w książce i trudniej ją dobrze przedstawić ze względów technicznych. Stąd też komiksy nie rosną do takich rozmiarów i często twórca musi wybierać pomiędzy ograniczeniem ilości wątków albo rozwleczeniem fabuły na 10 albumów, które będą się ukazywać przez kilka lat. A na koniec będzie to można i tak przeczytać całe w dwa wieczory.
Poza tym komiks jest po prostu świetną rozrywką.
A poza tym ja mam zacięcie twórcze, więc komiks to dla mnie nowa forma wyrazu
. Jak zacząłem bardziej słuchać muzyki to nauczyłem się grać na gitarze, od zaczytywania się książkami zacząłem pisać opowiadania, a teraz padło na komiksy
. Jedyne czego nie mogę robić to filmów, które też oglądam. Aż boli
.