Tak czy siak, mówienie o złodziejstwie w przypadku kupienia czegoś w sklepie, w ich promocyjnej cenie to absurd i inaczej tego nazwać się nie da.
Uważam, że problem jest czysto teoretyczny, bo sklep Gildii po zauważeniu swojej pomyłki poinformował, że to pomyłka i zmienił ofertę. Nie wiem, czy sklep Gildii komukolwiek sprzedał jakikolwiek komiks z rabatem, o którym poinformował pomyłkowo i - prawdę powiedziawszy - nie chcę tego wiedzieć. Uważam jednak, że sklep Gildii miał prawo poinformować, że owego rabatu nie ma, a informacja o nim została podana przez pomyłkę. Tym samym - nie udzielić tego rabatu.
Vision2001 uważał inaczej i dlatego napisał: "W ofercie był błąd, to go poprawili. Jednak wg mnie jeśli ktoś złożył zamówienie i je opłacił, gdy dana (nieprawidłowa) cena była aktualna to skorzystał".
Różnica poglądów między nami polegała na tym, że on powiedział: "jeśli ktoś popełnił błąd, to należało z niego skorzystać".
Ja w odpowiedzi stwierdziłem, że: "jeśli ktoś popełnił błąd, to korzystanie z niego byłoby kradzieżą". Przyczyną, dla której w ogóle się odezwałem, nie było oburzenie na to, że ktoś z pomyłki sklepu Gildii skorzystał (to jego sprawa), ale fakt, iż Vision2001 uważał, że gdyby ktoś złożył zamówienie w czasie, gdy owa pomyłkowo złożona oferta była umieszczona na stronie, to sklep Gildii powinien byłby być zobowiązany do jej realizacji, nawet jeśli w rzeczywistości sprzedawałby towar po kosztach lub poniżej nich.
Istotą sporu było de facto to, nawet nie to, czy powinniśmy oczekiwać od sklepu, że dotrzyma oferty złożonej przez pomyłkę, czy powinniśmy się pogodzić z faktem, że się z niej wycofa, ale to, czy można żądać, by sprzedawca dotrzymał oferty złożonej przez pomyłkę i nazywać to okazją, czy też należy podobne żądanie uznać za próbę ograbienia sprzedawcy z jego zarobku.
Vision2001 zajął pierwsze stanowisko, ja drugie, a tymczasem rozmowa na forum powróciła do tematu zasadniczego czyli wyprzedaży i promocji, co spowodowało pewne zamieszanie w zrozumieniu tego, czego dotyczyła owa mgławicowa dyskusyjka.
Łatwo zauważyć duże stężenie trybu warunkowego w moim streszczeniu. Jest ono odpowiednikiem stopnia gdybalności w naszym sporze, który (powtórzę) krótko trwał i dawno się skończył.
Nikt tam nie nazywał złodziejstwem kupowania czegokolwiek w promocyjnej cenie (i twierdzenie, że nazywał, jest absurdem). Ja nazwałem zachęcaniem do złodziejstwa stwierdzenie, iż należy skorzystać z okazji i w sytuacji, gdy wiemy, iż była to pomyłka, żądać od sprzedawcy, by sprzedał nam towar na którym umieścił atrakcyjnie niską cenę.
Żeby była jasność, uważam, że w sytuacji określonej przez Visiona2001 sprzedawca ma prawo powiedzieć: "To była pomyłka" i oddać wpłacone pieniądze, a my nie mamy prawa twierdzić, że on nie miał prawa tego zrobić, bo miał obowiązek dostarczyć nam towar, za który zapłaciliśmy. Moje stanowisko, nie wyklucza sytuacji, w której sprzedawca uzna się za zobowiązanego do sprzedaży towaru po promocyjnej cenie - to jego suwerenna decyzja, podjęta świadomie i z uwzględnieniem możliwych zysków i strat. Sprzedawca może to zrobić, ale wcale nie musi. I tyle.
Jeśli chcesz dyskutować, to spróbuj najpierw zorientować się, o czym naprawdę jest mowa, a potem zastanów się, czy w ogóle warto wracać do takiego wątku jak ten i dobrze zastanów się, czy naprawdę tego, o czym mówisz, nie da się nazwać inaczej niż absurdem, bo język polski jest tak giętki i bogaty, że nawet idiotę można nazwać przy pomocy kilku innych, mniej obraźliwych określeń.