Problem z profitem jest właśnie w pakowaniu! Taki sposób, jaki oni stosują pozostawia wszystko losowi - wystarczy drobna stłuczka i zaraz książki dostają po dupie. Nie dają żadnego sensownego zabezpieczenia książek. Wysyłanie już zdefektowanych książek jest inną sprawą, ale to się po prostu zdarza chyba u wszystkich. To jest tzw. stan pułkowy
. Książki swoje zazwyczaj odleżą gdzieś na magazynach, zanim do nas trafią, a w tym czasie są przekładane, przesuwane, itp., zdarza im się również spaść i nieznacznie obić - na tyle, żeby pracownik nie usunął jej ze stanu jako defekt (może robi to też ze strachu przed konsekwencjami zniszczenia towaru). W takich "księgarniach", na ich magazynach jest taki przemiał, że nie da się zachować laboratoryjnych standardów. Z książkami nikt nie obchodzi się jak z jajkami albo antykami. Jak chcesz książkę jak spod igły, to zapraszam do drukarni albo kupuj same nowości, najlepiej te zafoliowane. Problem z profitem jest właśnie w pakowaniu! Taki sposób, jaki oni stosują pozostawia wszystko losowi - wystarczy drobna stłuczka i zaraz książki dostają po dupie. Nie dają żadnego sensownego zabezpieczenia książek. Wysyłanie już zdefektowanych książek jest inną sprawą, ale to się po prostu zdarza chyba u wszystkich. To jest tzw. stan pułkowy
. Książki swoje zazwyczaj odleżą gdzieś na magazynach, zanim do nas trafią, a w tym czasie są przekładane, przesuwane, itp., zdarza im się również spaść i nieznacznie obić - na tyle, żeby pracownik nie usunął jej ze stanu jako defekt (może robi to też ze strachu przed konsekwencjami zniszczenia towaru). W takich "księgarniach", na ich magazynach jest taki przemiał, że nie da się zachować laboratoryjnych standardów. Z książkami nikt nie obchodzi się jak z jajkami albo antykami. Jeśli chcesz książkę jak spod igły, to zapraszam do drukarni albo kupuj same nowości, najlepiej te zafoliowane (chociaż i tak tutaj jesteś zdany na przypadek, jeśli wysyłający nieodpowiednio zapakuje towar - i wracamy do początku mojej wypowiedzi
).