Przeczytałem po raz drugi (albo nawet trzeci) Spider-mana Straczynskiego i Romity JR - wcześniej czytałem w wydaniu Dobrego Komiksu, teraz WKKM, czyli kilka zeszytów więcej. Bardzo dobre historie, zwłaszcza "Powrót do domu". Jeśli chodzi o postacie do których mam sentyment z czasów TM-Semic, to jestem trochę dziadem, bo z niechęcią przyjmuje te wszystkie rewolucyjne zmiany, które różni twórcy wprowadzają, żeby przyciągnąć zainteresowanie. Np. taki Spider-man, klony, klony klonów, ciocia May umiera, ciocia May powraca, Afroamerykanin Spider-manem, Octopus Spider-manem, aż się boję tego co zobaczę w "Spider Island". Lubię starego, dobrego pajączka, z zeszytów TM-Semic z lat 90-95, co prawda kiedy po latach do nich wróciłem, to większość się zestarzała i nie były już takie dobre jak 20-ścia lat temu, jednak jest to dla mnie kwintesencja Spider-mana: z M.J. u boku, stawiającego czoła wszelkiej maści łotrom na ulicach Nowego Jorku, zamartwiającego się o ciocię May, o niezapłacone rachunki, cykającego fotki dla Bugle'a. U Straczynskiego nie wszystko jest tak jak było dawniej, ale nie widzę tu rewolucji na siłę, są zmiany, ale nie brakuje klimatu z historii sprzed lat. Pojawiają się nowe postacie, intrygujący Ezekiel i Morlun - może wielkiego potencjału w Morlunie nie widzę, ale zagrożenie jakim się stał dla Petera, przypomina mi trochę pierwsze występy Venoma, czy Carnage. Świetny pojedynek z Morlunem, uwielbiam poturbowanego Spidera w poszarpanym kostiumie, zupełnie jak w "Torment", czy "Zemsta Sinister Six". Fajny motyw z ciocią May, która znajduje Petera w kostiumie i ich rozmowa na ten temat. Choć ostatnio przejadłem się rysunkami Romity JR, to jednak tutaj pasowały mi, może nie koniecznie w spektakularnych scenach akcji, bo te średnio mu wychodzą, ale ogólnie nie jest źle.
Po tak przyjemnej lekturze, mam ochotę na więcej Spider-mana. Na te najbardziej oczekiwane w WKKM ("Spider-Man No More", "Marvel Team-Up", oraz "Death of the Stacys") przyjdzie mi jeszcze trochę poczekać, ale już niedługo powinniśmy dostać "Marvel Knights Spider-Man". Szkoda, że zabrakło wśród nich "The Death of Jean DeWolff"...