Już pierwszy "Hitman" wydany przez Mandragorę przypadł mi do gustu. Garth Ennis bardzo szybko potrafił uczynić z Monaghana pełnowymiarowego bohatera, u którego zaciekawia przede wszystkim osobowość, a dopiero potem to, co wiąże się z jego supermocami.
"Hitman: 10 000 pestek" jest jeszcze lepszy. Tę opowieść po prostu się chłonie - tak jest świetnie napisana. Typowe dla Ennisa motywy są po mistrzowsku wymieszane, do tego podane w sosie idealnie popieprzonym. Dialogi - sam cymes, i chociaż Orkęnaugorze konie czasami ponoszą, przekład na pewno nie jest jazdą bez trzymanki.
Do opowieści o Hitmanie bardzo pasują mi rysunki Johna McCrea, szkoda tylko, że ten drugi trade z Mandragory zawiera plansze tak fatalnej jakości. Czy możecie mnie poinformować, co Przemysław Wróbel miał na swoje usprawiedliwienie?
A, i jeszcze na deser "Hitman/Lobo: Ten głupi wał". To jest naprawdę śmieszny komiks. Znakomite też są rysunki Douga Mahnke.