Zacznijmy od tego, że nie dostrzegasz informacyjnej roli pisma. Bo jeśli recenzent popełni błąd, to ktoś go potem może powielić, np. wykorzystując materiały z gazety na panelu. Przy okazji – przykład, którego tak się domagasz: w recenzji Love My Life, przypisanie temu tytułowi fabuły innej mangi, a mianowicie Indigo Blue – notabene tej samej autorki.
Ja pasjonuje się komiksem lesbijskim, ale czy to upoważnia mnie do pomyłek w artykułach? Nie, bo podważałoby to moją znajomość tematu a jednocześnie osoby czytające taki tekst mogłyby zostać wprowadzone w błąd. Oprócz pasji jest coś takiego co się nazywa profesjonalizm. I należy łączyć jedno z drugim.
Szanujący się magazyn jeśli posiada błędy, to powinien zrobić erratę. Czegoś takiego w Mangazynie nie uświadczysz. A jak choćby we wspomnianej przeze mnie zamianie fabuły –errata to podstawa. Czy to tak wielkie wymaganie, aby magazyn był rzetelny?
Artykuły nie były warsztatowo w porządku, choćby dlatego, że nagminnie występowały w nich emotki i wstawki typu „nio, bziu, piiii” itd. Poza tym niektóre z artykułow były pisane chaotycznie.
I jeszcze coś – wszechstronny magazyn nie zamyka się na wąskie grono odbiorców. Recenzuje tytuły mało znane bądź też w ogóle, aby po pierwsze przybliżyć je czytelnikom, a po drugie może i spopularyzować. To tez jest jeden z elementów funkcji informacyjnej o jakiej pisałam wyżej.
A plusy Mangazynu? To, że początkowo jego objętość była całkiem przyzwoita (choć biorąc pod uwagę ilość i wielkość grafiki to i tak tekstu nie było tak dużo).