Obecnie wydaje mi się strasznie infantylny. Pink użalający się nad samym sobą jest żałosny. Egocentryzm i subiektywne cierpienie - jakież to artystyczne i jakież nudne.
Ale co jest infantylnego w doroslym, slabym, rozczarowanym, zagubionym, wyalienowanym czlowieku? A poza tym taka wlasnie jest tematyka tej plyty - film tylko doskonaje ja uzupelnia i wkomponowuje sie w teksty i klimat poszczegolnych piosenek. Dla mnie bardzo sie podobal.
To już było w setkach filmów, piosenek, wierszy.
Cala literatura, poezja, muzyka, film to przeciez powatarzanie ciagle i wciaz tych samych tematow - tylko podejscie i przedstawienie wyroznia dziela od gniotow.
Co do muzyki - genialna. Waters i spółka zawsze trzymają wysoki poziom. Uwielbiam ich płyty nawet te z Berettem (kiedyś ktoś mi powiedział, że tylko je uznaje)
Dlaczego "nawet"? Psychodeliczny PF z Barretem jest super!
Sporo osob powie Ci ze to jedyny prawdziwie sluszny wizerunek PF
Ja osobiscie lubie wszystkie trzy okresy:
- szalony psychodeliczny z Barretem
- progresywno-autorsko-koncepcyjny Watersa
- spokojniejszy post-watersowski Gilmoura
A co do PF vs Waters:
- mi podoba sie PF bez Watersa, lubie "Division Bell", dokonania solowe Gilmoura cenie wyzej niz podobne Watersa
- Waters solowo nie prezentuje nic nadzwyczajnego, jedzie na legendzie zespolu i odcina od niej kupony
- reasumuja: PF bez Watersa tak, Waters bez PF juz niekoniecznie