Cóż to za zapomniany temat? W innych mowa o
Bleachu, a w specjalnie dla niego stworzonym cisza od 3 kwartałów.
Z
Wybielaczem zapoznałem się najpierw za pośrednictwem mangi. W końcu ile razy można było czytać DB? Pospiesznie więc ściągnąłem skanlacje z polskim tłumaczeniem z martwego już
BleachFlame (nie mylić z istniejącą, wyspiarską wersją). Jako, że była to dopiero druga manga w moim życiu [po Dragon Ballu], chyba nie byłem zbyt wybredny. W czasie gdy tutejszy Hachimaro dostawał prawdziwego bzika na punkcie NGE, ja wiernie zagłębiałem się w uniwersum świata
Shinigami. Zagłębiałem coraz bardziej, czytałem kolejne chaptery i radośnie płakałem ze śmiechu przy kolejnych gagach serwowanych przez
Noriaki Kubo. Zaprawdę, do tej pory pamiętam pamiętną scenę z Orichime i Tatsuki odnośnie Ichigo i "zaliczania". Matko, trzeba było mnie z podłogi zbierać. Ach, niewiele potrzeba człowiekowi w wakacje do szczęścia.
Czas mijał, seria się rozkręcała, polskie suby mangi się skończyły... Tak więc zabrałem się za anime, najpierw na youtube (15 kb/s to za mało na epki) potem jednak zacząłem ściągać .avi dzięki nowej neostradzie. Miesiące mijały, aż w końcu Ichigo uwolnił swego
Zanpakutō i stoczył walkę z Aizenem. Byłem pod wielkim wrażeniem. Muzyki, grafiki, fabuły, postaci i przedstawienia akcji. Pojawiały się przestoje, lecz o nich nie pamiętałem, całkowicie wtopiony w
Soul Society. I niestety - stało się...
FILLERY Od kiedy wkroczyli Baunto, nie był to już ten sam Bleach. Słyszałem, że akurat Wybielacz ma zapychacze wyjątkowo przednie, lecz skoro to są "przednie" to obawiam się o jakość tych z Naruto... Fabuła całkowicie mnie zawiodła, zniesmaczyła, nazbyt banalna i posiadająca wiele niewyjaśnionych i niejasnych wątków. Czemu akurat
Ishida miałby zakochać się w siedmiuset letniej Baunto, to ja nie wiem. Nagle zimny, wyrafinowany i bezwzględny Qunicy mięknie przy mogącej być jego babką sprzed 30 pokoleń... Zakończenie właściwie mnie nie zdziwiło, przecież i tak wszystko było słabe, więc czemu i ostateczna walka miałaby taka nie być. A właśnie, walka.
Rozumiem, że trzeba było sporo wyjaśnić, ale bez przesady. W każdym pojedynku Ichigo zadaje trzy ciosy, po czym pada i słucha godzinnej odezwy do narodu ze strony wrogiego Shinigami bądź Baunto. Oczywiście, każdy prawdziwy wojownik chce wygłosić piękną mowę jak on to potrafi dostrzec ruch przeciwnika i kumulować swą energie [Ishida], albo też wymienić walory walki i na czym polega jej duch [
Zaraki], toż to jest niezbędny element każdej potyczki. Nikt normalny przecież nie kończy starcia szybko, woli się pieprzyć z nią przez 7 odcinków...
Grafika w Fillerach naprawdę mnie dziwi. Sądziłem, że skoro to ta sama seria, tych samych autorów, wszystko będzie wyglądać tak samo. Jak widać, bez pierwowzoru Tite, animowcy nie potrafili stworzyć tak samo wyglądających postaci. Dlatego też Ichigo ma czasem tak zdeformowaną twarz, a Ishidzie brakuje jego zimnego spojrzenia. O ile w sadze Soul Society w anime zwiększono i tak wielki biust
Orichime, to w fillerach przesadzili i z nim, jak i z jej twarzą, która teraz przypomina mordkę autystycznego dziecka...
Zdanie odnośnie wszystkiego co tyczy się Aizena Tutaj zachwyciło mnie wszystko; fabuła, postacie, walki [chociaż te też czasem troszkę przymulone, nie tak bardzo jednak jak w fillerach], grafika i przede wszystkim świetna muzyka [ach, to Number One jest fantastyczne]. Trudno mi wymienić jakąś wadę, ale może nie jestem zbytnio wymagający. Ucieczka Aizena pozostawiła po sobie tak wiele niedomówień i sporą aurę tajemniczości i niepewności, że po prostu mózg człowieka rozrywa się pod naporem kolejnych możliwości obrotu spraw. Toteż szybko zająłem się angielskimi chapterami kolejnych wydarzeń. Jest co czytać.
Podsumowanie Post chaotyczny, bez składni ale trudno.
Bleach był drugą serią mangi/anime, którą zainteresowałem się tak intensywnie. Teraz, po przeżyciach z Naruto, FMA i Chobits wiem, że istnieje wiele świetnych serii, Bleach, podobnie jak one, ma w sobie to coś niezwykłego. Zresztą jak każda inny naprawdę dobry tytuł. Nie jestem fanem tytułów typu NGE, gdzie w zawartym obrazie widz może dojrzeć przekaz od autora odnośnie Boga, wiary, ludzkości, sensu życia, ideologi harmonii i przyczyn stworzenia klopa. Tak jak chyba gdzieś napisał
Krova, wolę proste Shōnen.