Niedawno skńczyłem czytać "Amerykańskich Bogów" Neila Gaimana nadal nie mogę się pozbierać, jestem absolutnie oszołomiony światem, jaki autor wyczarował. Przede wszystkim znakomity pomysł - starzy bogowie vs bóstwa nowych technologii. A i tak istnieją tylko dlatego, że pozwala im na to ziemia.
Gaiman pokazuje, że bycie bogiem w USA to ciężki kawał chleba...
Spotkałem się z tym, że niektórym nie podoba się, że Gaiman wrzuca do jednego worka bogów z różnych mitologii, za bardzo wszystko gmatwając.
Zupełnie się z tym nie zgadzam, a wy?