oba gatunki pochodza gdzies tam jeszcze z poczatku lat 70tych. gore na dobre zapoczatkowane przez "2000 maniacs", slashery przez "piatek 13go" (bodajze...).
gore ogolnie lubie, nie jakos nadzwyczajnie, bo w koncu ile mozna ogladac flakow, staje sie to po pewnym czasie nuzace. natomiast najbardziej lubie dobrze uzyte gore w normalnych horrorach. gore musi byc naprawde dobrze zrobione, aby nie straszylo kiczem i zlym sztucznym wykonaniem. dobre gore to na pewno filmy fulciego, "braindead" jacksona, japonskie filmy jak "female market" czy sztandarowe "guinea pig" (o ktorym nektorzy mysleli, ze to snuff) lub "man behind the sun". w sumie mondo movies tez mozna zaliczyc do gore.
slashery- nie przepadam, powiem szczerze, ze nudza mnie serie o mordercach biegajacych przez caly film bez ladu i skladu za polnagimi paneinkami, ewentualnie rozhisteryzowanymi kolesiami. sztandarowe przyklady - "piatki", filmy z jasonem, myersem, "scream" cravena, freddyego raczej bym tu nie wrzucal. bardzo udanym slasherem jest "texas chainsaw massacre" hoopera, bo wylamuje sie daleko poza schemat. swietne sa wloskie giallo, zwlaszcza filmy argento, z ktorymi niedawno mialem przyjemnosc sie spotkac.
udane polaczenia??? dobre gore w slasherze nie zaszkodzi, czasami moze nawet pomoc - przyklad - wlasnie filmy argento.
najlepsze gore jakie widzialem w slasherze, i ktorym caly czas sie "jaram" - "haute tension", zreszta jest to jak dotad najlepszy slasher jaki widzialem.