Rok zbliża się do końca, więc wziąłem i przeczytałem.
Nr 1/2013 – "Układ idioty", bardzo schematyczny komiksik z Hanem Solo w roli głównej. Rysunki kompletnie nie niosą tej historii, a kolejne zwroty akcji to odgrzewane kotlety, od których można dostać niestrawności.
WS nr 1/2013 – dosyć wciągająca przygoda skupiona wokół "Polowania na Aurrę Sing". Rysownik Davide Fabbri (oraz jego inker i kolorysta) w bardzo dobrej formie. Świetna okładka Jona Fostera.
Nr 2/2013 – 64 strony i długo wyczekiwana kontynuacja "Mrocznego Imperium", czyli "Kres Imperium". Rysownik Jim Baikie z powodzeniem próbuje nawiązać do stylu Cama Kennedy'ego. Historia opowiedziana jest bardzo tradycyjnie, dzieje się dużo i szybko, momentami – za szybko, co prowadzi pod koniec do efektu znużenia. Numer zamyka osiem plansz "Wąwozu śmierci" o współpracy mistrza Kita Fisto ze snajperem z armii klonów. Akcja pomysłowa, ale rysunki trochę toporne.
WS nr 2/2013 – czteroczęściowa historia "Eskadra Łotrów: Requiem dla Łotra", która bezpośrednio poprzedza "W służbie Imperium" z tamtego roku. Powód, dla którego warto się z nią zapoznać, to długa sekwencja walki powietrznej na planecie Malrev 4. Niewątpliwie rysownik Gary Erskine właśnie przy takich scenach wspina się na wyżyny swoich umiejętności.
Nr 3/2013 – a tutaj z kolei kontynuacja "W służbie Imperium" czyli "Życie barona Fela". W opowieści znajduje się sporo odniesień do różnych gwiezdnowojennych epizodów, więc im lepiej je znamy, tym większa satysfakcja w czasie lektury. A i tak najfajniejsze w tym wszystkim są rysunki Steve'a Crespo.
Nr 4/2013 – w "Tropionym" poznajemy następny (a raczej poprzedni) element intrygi, w której jedną z centralnych postaci jest Quinlan Vos. Czytając te dwa zeszyty serii "Republic", oczywiście zżymałem się, bo to, jak niechronologicznie Egmont przedstawia cały ten run, sprawia, że niebezpiecznie zbliżam się do ciemnej strony Mocy. A wcale mnie tam nie ciągnie...