"Boba Fett: Śmierć, kłamstwa i zdrada" - fajna, ciekawa pozycja. Pierwszą historię znałem z wydania Amberu i częściowo z "Gwiezdnych Wojen Komiks" i miło było poznać dalszy ciąg. Charakterystyczna kreska i kolorystyka Cama Kennedy'ego dobrze pasuje do klimatu opowieści. Zapewne w dużych ilościach jej nietypowość mogłaby trochę męczyć oko, ale używana oszczędnie, do takich właśnie komiksów, sprawdza się znakomicie.
Przyćmione, ciemne kolory z plamami żółci jakby od nienaturalnego oświetlenia współgrają z dusznym nastrojem niczym z mrocznego kryminału (Huttowie jako szefowie mafii wpasowują się tu zgrabnie, a sam Boba to wypisz wymaluj enigmatyczny, niejednoznaczny moralnie bohater do wynajęcia - postać znana z wielu historii tego typu).
Przyznam, że jako antagonista bardziej podobał mi się Bar-Kooda z pierwszego komiksu niż
. Wolę jednak przeciwników o inteligencji większej od ameby. I czy Was też tak denerwował ten jaszczurkowaty konus? Niemal byłem wdzięczny Bobie, jak zapodał mu kopa. Chociaż jeśli zamysłem autora było, aby był irytujący, to muszę przyznać, że wyszło mu to doskonale. Dobry był też ten zabieg ze sługą Orka, który
ciągle próbuje zabić pana, ale nigdy mu to nie wychodzi
.
Ogólnie rzecz biorąc, to jedna z ciekawszych pozycji, które wyszły u nas w serii "SW Legendy". Polecam miłośnikom Gwiezdnych Wojen, wielbicielom Kennedy'ego, ale też fanom klimatów
noir.
PS Mała uwaga: po co podawać na początku spis treści ze stronami, na których zaczynają się poszczególne komiksy, skoro strony i tak nie są numerowane?