Czy tu się głowy ścina!? Jakieś półtorej godziny temu wróciłem ze Stalowej Woli i jak obiecałem - relacja z koncertu Lao Che, który odbył się w ramach
Go Rock Festiwal. Papiesz, nie dziwię Ci się, że chcesz zostać groopie tej kapeli
.
Ale po kolei...
W drodze do Stalowej Woli postanowiłem zadzwonić do kumpla - Fishdicka (basisty kapeli
004, która brała udział w
Go Rock Festiwal). Jakaż była nasza radość, kiedy okazało się, że możemy wejść z listy i że jest miejsce akurat dla czterech osób (dla nas jak znalazł)! Z dotarciem na miejsce nie było problemów - bardzo pomocni okazali się być mieszkańcy miasta. Dom Kultury wygląda tak, jak większość Domów Kultury wybudowanych w czasach socjalizmu, więc znajoma wydała nam się być architektura jak i rozkład pomieszczeń (bardzo podobny mamy w Rzeszowie). Na miejscu jednak trudno było wytłumaczyć panu stróżowi czym jest lista. Nie rozumiał nas, kiedy mówiliśmy, że nie gramy dzisiaj, ani nie jesteśmy zespołem, który gra próby "tam na dole"
. Ale już po chwili zjawił się po nas Fishdick z panem organizatorem i mogliśmy ulokować się na sali. Sala typowa dla MDKów - rzędy krzeseł, balkon, scena, tylna ściana robiąca w razie potrzeby za ekran kinowy i trochę miejsca między sceną a rzędem pierwszym. Dwie kapele zdążyły już zagrać (spóźniliśmy się godzinkę...), ale podobno nie było czego żałować. Beltaine (Wa-wa) to byli jacyś pomalowani faceci z keyboardem, a Short Fuse z Poznania ponoć mieli spiętego basistę
. O Phantom Icons z Bydgoszczy nikt nam nie opowiadał. Zobaczyliśmy występ Sublokatora(Kraków) - taki rock z elementami ska, ale nie byli specjalnie oryginalni. Po prostu melodyjne granie z saksofonem. Nieźle, ale bez szaleństw. Po nich wystąpił rzeszowski band
004, który niniejszym reklamuję, bo dzięki nim oszczędziliśmy 7zł za wjazd. A tak poza tym, to naprawdę zacna kapela HC
(mój kumpel porównał ich do Illusion). Grają już od kilku lat (ech, w drugiej klasie liceum chyba byłem...), na koncie mają pięcioutworową EP'kę "<zonk>" (trzy kawałki do zassania ze strony) i niedawno nagrali album "El Diablo", więc w ramach akcji "wspierajmy polskie podziemie" można go nabyć za pośrednictwem ich stronki
.
Po „czwóreczkach” nadszedł czas na gwiazdę wieczoru. Przygotowanie do występu zajęło chłopakom kilkanaście minut. Zaczęli utworem z „Guseł”, którego tytułu teraz nie pomnę. Dodam, że z „Guseł” poleciał jeszcze „Astrolog” – niestety, nie było mojego faworyta, mianowicie „Mars – Anioł Choroby”. Dalej szły już kawałki z „Powstania…”. Muszę powiedzieć, że… był to jeden z lepszych koncertów, na jakich kiedykolwiek byłem! Początkowo niemrawa publika już po pierwszym kawałku ruszyła w tany. Chłopaki dali z siebie wszystko - widać, że koncert zagrali z przejęciem, bez żadnego gwiazdorstwa. Szczególnie ciekawym typem jest pan obsługujący radyjo i sampler – oprócz wyżej wymienionych czynności także skacze, krzyczy, tańczy, śpiewa… Naprawdę żywiołowa postać, podobnie jak i wokalista - charyzmatyczny, o ciekawej barwie głosu, widać było po nim, że wkłada w koncert dużo emocji. Podczas całego występu panował niesamowity klimat. Ciarki przechodziły po plecach, kiedy Hubert wrzeszczał „Radosław, nie strzelać!!! Polacy, nie strzelać!!! Na Boga, Polacy!!!” w kawałku „Przebicie do Śródmieścia”. Na koniec zespół zagrał cover Siekiery – „Ludzie wschodu” z singla „Czerniaków”, a na bis kawałki „Hitlerowcy” i „Koniec”. Podsumowując – występ był genialny, zagrany z ogromną energią i kopem. Jeśli ktoś się wacha czy iść na ich show, to mówię od razu, że naprawdę warto.
Oczywiście cały koncert spędziłem pod sceną robiąc zdjęcia \m/. Jutro prawdopodobnie będę miał je w domu, więc jeśli by kto reflektował, to co zacniejsze mogę przesłać na maila
.