Poruszę dość kontrowersyjny temat, który mnie rozeźlił po (a jakże) lekturze artykułów w "Polityce" dotyczących samego "Władcy". Nie wiedziałem czy wstawić go w forum Gildii Fantastów, czy Gildii Filmu, w końcu wstawiłem tutaj...
No dobra do rzeczy. Wszędzie spotykamy się z wysokimi ocenami pierwszych dwóch części filmu - na razie drugiej nie oglądałem, powstrzymałe się od DivX czy innego badziewia, gdyż gdy nie ma tej ciemności, tego nagłośnienia, tego wielkiego ekranu w kinie, monumentalność (chyba najważniejsza cecha filmu) strasznie spada. Więc zajmę się częścią pierwszą.
Tak naprawdę wielu nie traktuje (prócz maniaków SF i Fantasy) filmu poważnie. To wnioskuje po wysłuchani opinii mojego ojca, przeczytaniu artykułów w Polityce itd. Legendarna walka dobra ze złem, potworne orki, dzielni hobbici, piękne Elfy, waleczni Ludzie, straszni Czarownicy... Czy nie brzmi to trochę mało oryginalnie i... infantylnie?
Wszędzie słyszę poza tym, że niewielu przeczytało LotR, ponieważ nie mogli dociągnąć do końca itd.
Braknie mi słów. Nie potraficie interpretować? Bierzecie wszystko dosłownie? Ludzie, nie dostrzegacie tej magii? Utwierdzam się w przekonaniu, że ludzie zapomnieli o pięknie...
Co tam pieprzysz - zapewne usłyszę - film zarabia ogromne sumy, naście nominacji, cztery oskary, jeszcze ci mało?
Tak! Mało mi! Film jest komercyjnie (w tym dobrym sensie) i dobrze (niemalże perfekcyjnie) zrobiony. Dlatego te trzy godziny ogląda się z zapartym tchem.
Lecz aż mnie krew zalewa gdy słyszę - "walka dobra ze złem"! Hobbit Frodo musi ocalić świat! Zły Sauron za pomocą hordy orków chce zawładnąć ludzkością! - gdybym ja takie coś usłyszał, a nie wiedział co to WP to bym nigdy na film nie poszedł.
Pomyślicie teraz, że będę bluzgał na ludzi prezentujących WP ajko film ważny politycznie (no bo 2 towers, George Bush jako Gandalf
). A nie! Właśnie podoba mi się to, że ktoś zaadoptował przesłania do naszych czasów. Tylko czemu do cholery narzuca tą interpretację innym? Jestem wierny Tolkienowi - w WP nie ma alegorii. Chodzi o to, by każdy interpretował ją na własny sposób, żęby widział tam odbicie siebie. A o to jest trudno i to jest celem WP - zmusić do myślenia.
I wtedy nagle LotR przestaje być zwykłą nawalanką, skonstruowaną na łatwy odbiór, na przyjemny odbiór. Nabiera wartości. Wartości ponadczasowych, dlatego że jest plastyczny. Dostosowuje się do umysłu. W 2110 roku może też będą go czytać, gdyż będzie dla nich aktualną wartością.
Niczym Biblia.
Lecz są rzeczy, które napawają pesymizmem - film wkrótce odejdzie, gdyż zostanie zinterpretowany jako klasyczna walka dobra ze złem. Książka odejdzie, gdyż ma za trudną narrację, a plotki o autorze i polityczne interwencje ( czemu tak mało tam kobiet? Nie ma ani jedego murzyna? Tolkien to konserwatysta!) nie polepszą tej sytuacji.
W zasadzie wcale nie trzeba wytrwałości by książke czytać - to mit. Parę pierwszych rozdziałów, parę trudnych momentów jest ciężko przebrnąć, to fakt. Ale jak już się wkręcisz - przelecisz przez książke jednym tchem. Tak było ze mną: 1/4 powieści czytałem miesiącami. Gdy wreszcie odpowiednio podszedłem, "wkręciłem" się w fabułę skończyłem 3 tomy w 1-2 tygodni.
Jest jeszcze jedno "za", jeśli zawiodą wszystkie argumenty powyżej. Piękno. Jeśłi potrafisz je znaleźć, książka jest twoja. Tylko nie każdy potrafi je odczuć. Piękno to dziś zapomniana wartość. Jest tak między innymi przez popkulturę, która często i gęsto pozbawiona jest piękna.
Z człowiekiem lubującym się w SF i F nie ma problemu. Będzie lubił film i książkę choćby na siłę.
Spójrzcie na to jednak z perspektywy nie-maniaka SF i F ale zwykłego inteligenta. Czy dla niego LotR jest wartościowy? Ja myślę, że tak. Tylko że wielu z nich myśli, że nie. Co tu myśłeć trzeba spróbować.
Pytania dla was:
Czy WP (w obu postaciach) jest czymś wartościowym, czy istnieje tylko dla koneserów magii i smoków?
Jak wy interpretujecie sagę, jakie widzicie w niej przesłanie?