przeczytałem 1001 nocy... i nie wydaje mi się, żeby wiedza z tego albumu miała mi szczególnie psuć przyjemność z kolejnych tomów. po prawdzie to jest tam parę originów postaci znanych z właściwych Baśni - co może odbrobinę psuć element zaskoczenia w kolejnych zeszytach serii. ale czy coś poza tym?
1001 nocy...imo było gorsze od Kronik Miłosnych, ale lepsze od Na wygnaniu i Folwarku. ogólnie in plus.
Nie dałem rady nie kupić, a jak kupiłem, to oczywiście przeczytałem
I nie żałuję. Bo wiecie co? Jeśli ktoś nie zna kolejnych tomów, to nie wie, że 1001 Nocy coś tam zdradza
Ja nie znam, i nie sądzę, żebym przy tym tempie w szczegółach pamiętał to wszystko przy 10 tomie Baśni.
To raz - a wrażenia? Mieszane. Warstwa fabularna - super. Tradycyjnie podoba mi się język narracji. Fajnie napisane, lekko, nic nie zgrzyta, delikatna stylizacja na taki stary język. Super. Rysunki - niektóre wymiatają, ale niektóre historie... Nie trawię takich bohomazowatych rysunków, jak przedostatnia historyjka. Tak samo w Kronikach - Jęczmienne Panny rysowane są takim dziecinnym stylem... zdecydowanie wolę realistyczną, nawet rzemieślniczą krechę. Chociaż akwarelki z 1001 są piękne. Chciałbym mieć jedną taką oryginalną stronkę
Ogólnie polecam czytanie od razu. Na prawdę świetny komis, może nieco za dużo tekstu ciągłego, ale jak zwykle w Baśniach - fabułka wciąga. Nie podzielam jednak opinii, że są słabsze od Kronik. Tak naprawdę to dwie różne rzeczy, trudno je porównywać.