Pozwolę sobię ustosunkować się do tego, co znam.
Spiderman: Torment - rysunkowo to faktycznie opus magnum Todda, jeżeli natomiast chodzi o scenariusz, to jest to przecież w prostej lini kontynuacja właśnie "Ostatnich łowów Kravena". Mimo wszystko DeMatteisowi udało się wymyśleć w miarę interesujacą historię, podczas gdy receptą na sukces McFarlane'a było zaserwowanie czytelnikowi dużej ilości trupów.
Spiderman: Blue - rewelacyjny komiks, tyle że jest to w rzeczywistości taki "Tibute to 60's", a nie "regularna" opowieść ze świata Marvela. Warto przeczytać, chociaż to tytułu jednego z "największych osiągnięć Marvela" pasuje mi jeszcze mniej, niż "Łowy".
"Daredevil" Millera - tani chwyt, pt. "wywracam życie Daredevila do góry nogami" pozwolił zapisać się Millerowi w pamięci większości fanów. Rysunkowo Mazzuchelli, w owym okresie, dużo mniej sprawny od Zecka.
"Daredevil" Bendisa - właściwie to samo co wyżej, na dodatek kupa ogranych schematów (<spoiler>znowu ktoś odkrywa tożsamość Matta, ten spuszcza łomot Kingpingowi, DD poznaje kolejną dziewczynę ale Bullseye (a może to była T.Mary?) chce ją wykończyć, upadek Kingpina (znowu?)</spoiler>) - jednym słowem nic nowego, a że podane w atrakcyjnej formie to zupełnie inna sprawa.
New X-men: E Is For Extinction - eee... w tym przypadku zupełnie się nie zgadzam - takich "dzieł" to Marvel chyba rocznie wypuszcza dziesiątki.
X-men: Dark Phoenix Saga - mordobicie w kosmosie i wzruszajace zakończenie, to troche za mało, żebym zaczął bić pokłony, chociaż faktycznie, w momencie wydania w Polsce, podobało mi się bardzo.
Wolverine: Weapon X - przede wszystkim rewelacyjne rysunki B. Windsor-Smitha. Natomiast w przypadku scenariusza, to zawsze miałem wrażenie, że fani doszukują się w tym komiksie czegoś, czego w rzeczywistości tam nie ma. Miała to być piękna walka człowieka o odzyskanie swojej godności i człowieczeństwa, w rzeczywistości jednak, jakieś 80% komiksu zajmuje mało wyszukana rzeźnia.
Podsumowując. Też starałbym się unikać stwierdzeń, typu "największe osiągnięcie" itp. - równocześnie jednak nie miał bym oporów przed postawieniem "Ostatnich łowów" na półce, obok wymienionych przez Ciebie pozycji.