Dzisiaj czytałem "Żegnaj Chunky Rice" i muszę powiedzieć, że jest to jeden z tych magicznych komiksów, w których czai się coś pociągająco nieuchwytnego. Historia małego żółwika jest wspaniale opowiedziana, mądra i cudownie melancholijna. Wiele kwestii wypowiadanych przez postacie po prostu "wsiąkało" we mnie podczas lektury. To jeden z tych tytułów, o których nie wystarczy powiedzieć, że się go przeczytało. Bardziej adekwatne są takie słowa, jak: "doświadczanie", "smakowanie", "doznawanie". Do tego historia jest naprawdę pięknie zilustrowana. Obcując z tym dziełem obcuje się z autentycznym talentem i wyczuciem jego twórcy.
Zawsze też, kiedy coś czytam, staram się dobrać odpowiednie do tytułu tło muzyczne, co daje zwykle dobre rezultaty. Czasami pomaga wynieść odbiór jakiegoś dzieła na naprawdę wysoki poziom. Tak było tym razem. I tak, jak już na zawsze "For Emma, Forever Ago" Bon Ivera będzie kojarzyć mi się z "Opowieściami z Hrabstwa Essex" i zawsze, kiedy słyszę utwory z tej płyty, przed oczami stają mi kadry z komiksu i przypomina mi się jego nastrój, tak, jak już zawsze płyty Hrsty będą przypominać mi o "Prosto z piekła", tak jestem pewien, że już na zawsze "The opposite side of the sea" Orena Lavie będzie dla mnie przypomnieniem o "Żegnaj Chunky Rice".
A moja dziewczyna, która właśnie skończyła czytać, kiedy pisałem tego posta, po wszystkim zwinęła się pod kocem w kłębek i powiedziała cicho: "Bardzo ładny... przytul mnie, co?"