Też od dawna mam wrażenie, że komiksy Trondheima powstają - przynajmniej częściowo - w wyniku improwizacji. Jednocześnie jednak "Ralph" dowiódł, że wcale nie oznacza to jakiejś niespójności, czy bolesnych cięć w wątkach. Raczej właśnie wszystko wydaje się bardziej "prawdziwe" (oczywiście na swój sposób) i widać w tej pracy autentyczną radość twórczą, która udziela się odbiorcy (przynajmniej mnie).