To Japończycy popadają w patologię, tak tam to działa. Matka w domu nie wychowuje, tylko robi posiłki i sprząta dom. Zazwyczaj nie ma wiele do powiedzenia w kwestiach wychowania. Co tam ma działać? Fakt, że siedzi w domu nijak ma się do wychowywania. To ojciec nie rozpieszcza, zabrania/pozwala, karze i nagradza.
Przyjęcie założenia, że każda matka marzy o siedzeniu w domu w roli kury domowej to nadużycie, by nie powiedzieć głupota.
Przyjęcie założenia, że każda matka będzie potrafić odpowiednio spożytkować ten czas też jest nadużyciem.
Przyjęcie założenia, że każde dziecko bez różnicy na charakter będzie się cieszyć z obecności matki w domu przez 24h i 18 lat to cholernie wielkie nadużycie.
Przyjęcie założenia, że stała obecność matki przy dziecku nie zamieni się w nadopiekuńczość to też nadużycie.
Patrząc po sobie jak i po większości moich rówieśników nie zauważam patologii które jednoznacznie wskazują na za mały czas spędzany pod opieką matki. Czy naprawdę w naszym pokoleniu jest powszechna patologia z tego powodu? Czy ja jestem jakiś gorszy od Ciebie i mam zrytą psychikę, bo mną się mama za mało opiekowała? Czy może jednak pomimo tego, że pracowała zawodowo to poświęcała mi wystarczająco czasu i umiejętnie mnie wychowała?
Dlatego pytam w imię jakich konkretnych wymiernych korzyści ta matka ma w domu siedzieć 18 lat. Traci własną niezależność i możliwość samorealizacji w wybranym zawodzie, traci wiele z życia towarzyskiego, część z kobiet (nie wiem jaka część, po kobietach, które znam powiem, że spora) po prostu może się na to nie godzić i być narażona na ogromny stres z tym związany. Jak na razie znam jedynie jedną kobietę, która się w tym odnalazła i twardo rodzi dzieci by siedzieć na urlopie macierzyńskim kolejne lata. No i znam jedną dziewczynę co się cholernie męczy siedząc w domu z dzieckiem, marzy o pracy, ale nie może znaleźć takiej, która by utrzymała ją i dziecko (+ jej studia) więc jest zależna od dziadków ze strony ojca, a oni życzą sobie, by siedziała w domu z dzieckiem i od tego między innymi uzależniają pomoc finansową. Całej reszcie kobiet jakie znam siedzenie przez 18 lat przy dziecku wydaje się czymś dziwnym, nieciekawym i zbędnym, ale pewnie Ty wiesz lepiej od nich wszystkich.
Poza tym jest żłobek, jest przedszkole - przez cały ten okres dziecko jest pod opieką gdy matka jest w pracy. To cholernie ważny okres uczący dzieci zachowań społecznych. Po co matka ma wtedy siedzieć w domu? Potem jest szkoła podstawowa i dziecko jest już w dużej mierze samodzielne. Gimnazjum i szkoła średnia - wtedy też matka potrzebna jest stale w domu by się opiekować i kanapki robić?
Każdy przypadek rodziny trzeba by rozpatrywać indywidualnie: czy matka nadaje się do siedzenia cały czas w domu, czy może dobrze sobie radzi z tym czasem co ma, czy w ogóle potrzebna jest jakakolwiek zmiana.
A że trzeba rozpatrywać wszystko osobno oznacza tylko jedno: arbitralne ustalenie "wszystkie matki w domu" można sobie w tylną część ciała wsadzić.
**rwa, na razie to ja się produkuję, poważnie podchodzę do tematu rozpatrując go z każdej strony, a od Was jedynie słyszę "praca to zło" lub "więcej to na pewno lepiej" i nic więcej, ciągle walenie w ten sam bęben. Postarajcie się trochę bardziej.