Zeby bylo ciekawiej, piwa w automatach nie widzialam. Sa bardzo rozne napoje, glownie zimne, ale chyba wszystkie (a co najmniej ogromna wiekszosc) bezalkoholowe. Oni tu normalnie maja bzika na punkcie winogron - nawet Fante winogronowa maja, ze o innych napojach, gazowanych i nie, nie wspomne... Co kupuje napoj z automatu, to inny biore, zeby jak najwiecej posmakowac
. Wczoraj trafilam na bardzo dobry sok winogronowy wieczorem, za to rano - na wybitnie ohydna zielona herbate. Bleh. Smakowala, jakby miala dodatek kawy. Nie cierrrrpie kawy
. Waham sie, czy sprobowac najwieksze dziwactwo, jakie dotychczas w automatach widzialam: herbate z mlekiem. Na zimno
. W ogole gorace napoje w automatach to ewenement. Moze kwestia pory roku...? W Tokio jest raczej cieplo, ponad 25 stopni w cieniu - o temperature w sloncu lepiej nie pytajcie
. A ja w dzinsach laze, bo innych spodni nie zabralam
.
Co do smarkactwa - zawsze do uslug
. Ja sie swojego wieku nie wstydze, jak najwyrazniej niektorzy inni
.
Dobrze sie bawie, oj dobrze. Robie takie kilometry piechota, ze sie dziwie, ze mnie nogi jeszcze niosa. Nie dziwie sie, ze chca mnie nosic, bo nie chca
. Ale jakos je przymuszam. Najlepsze jest bladzenie... - do tego mam talent wrecz wybitny. Jak wracalam pierwszego dnia na kwatere, to sie oczywiscie zgubilam
. Nie bylabym soba, gdybym trafila bez problemu.
Co do biszow, to jest na czym oko zawiesic
. Czy raczej: na kim. Bardzo rozne chlopce tu chodza: od takich grzecznych chlopcow w mundurkach czy garniturkach do calkiem niegrzecznych chlopcow z kolorowymi wlosami, kolczykami w roznych miejscach i takimi innymi
. Ale to nie dla mnie, ja sobie najwyzej popatrzec i popodziwiac moge - zbyt niesmiala jestem
. I zbyt nieciekawa, zeby ktos mnie zaczepil; no, chyba ze leci na pierwsza lepsza, byle gaijinke
.
Japonczycy, ogolnie, mocno mnie zaskoczyli. Pozytywnie. Piewszego dnia chlopak z psem, ktorego spytalam o droge, nie tylko mi uprzejmie odpowiedzial, ale jeszcze wzial ode mnie walizke i zaniosl ja ladny kawal drogi, do skrzyzowania, zeby mi pokazac, jak mam isc. Ladnie pokazal, dzieki niemu trafilam na kwatere. A wczoraj kole polnocy pewien pan w garniturze zwolnil mi miejsce siedzace w kolejce
. Owszem, targalam dwie ciezkie siaty (mangi, mangi uber alles
) i plecak na ramionach do tego, ale tu nie ma takiego zwyczaju...
Zdjecia beda, jak wroce, bo nie wzielam kabla
. Nie sadzilam, ze bede miala dostep do neta, a mam. Na kwaterze. Darmowy. Szok, normalnie
.
OK, koncze i lece dalej. Az sie nie chce wyjsc w ten upal
. Ale Tokio jest tak ciekawe, ze sie roztopia, a pojde!
Oszczedzajcie, ludzie, oszczedzajcie pilnie - nastepnym razem (nie wiem, kiedy, ale z pewnoscia bedzie 'nastepny raz'
) pojedziemy w wiekszym gronie, co?... Samej jest dosc... samotnie. A jak mowie ludziom, ze sama jestem (a tak, zaczepiaja, szczegolnie kobiety
), to slysze glownie: "Sugoi...".