Właśnie takie role, jak "Truman Show", "Człowiek z księżyca" (rewelacyjny występ) czy "Zakochany bez pamięci" pokazują jego wielki potencjał. A że ktoś tego nie widzi, to już jego problem. Dzięki tym filmom Carrey wyszedł z szufladki i w Hollywood nie postrzega się go już jako jednowymiarowego aktora, który nadaje się tylko do komedii.
Zresztą jego "kretyńskie miny" to jest fenomen - nie znam żadnego innego komika, który potrafiłby tak niesamowicie grać twarzą i ciałem. Wystarczy przypomnieć sobie peirwszego Ace'a Venturę. W święta leciał "Kłamca kłamca" i tam scen, gdzie jego fizjonomia i ciało przypomina gumę, jest mnóstwo. Taki efekt to długoletnia, ciężka praca, a nie tylko strojenie min.