Dziś zasiadłem do Skarbu Irokezów w wersji z dymkami. Wytrząsnąłem z sakwy przy siodle kilka ostatnich przed październikiem grudek złota, żeby nabyć drugą, tą dymkową wersję, bo chciałem doświadczyć porównania z posiadaną wcześniej wersją bezdymkową.
Doświadczenie jest ciekawe: czego się nie spodziewałem to tego, że autor dostosowujący oryginał do dymków musiał popisać się trochę własnym zmysłem twórczym. Bez zdradzania szczegółów, mamy do czynienia z lekką zmianą fabuły, osiągniętą zarówno poprzez zmianę układu kadrów, ingerencją w dialogi, jak i, siłą rzeczy, zmienioną narrację.
Z przymrużeniem oka można powiedzieć, że mamy w ten sposób wersję innego reżysera.
Brak rozwlekłych opisów z oryginału nieco upraszcza opowieść, ale finalnie wersja dymkowa wychodzi komiksowi na plus: w porównaniu z nią dopiero widać archaiczność tej oryginalnej.
Brawo za wysiłki, tym bardziej, że doceni je pewnie mała grupa czytelników. Czekam na możliwość porównania Leworękiego.
Ciekawe, czy możliwe by było udostępnienie przez Ongrys, za jakąś niewygórowaną cenę, elektronicznych wersji komiksów przerobionych na dymki. Roboty z tym chyba nie byłoby dużo.