Przychylam posta. Grałem parę godzin w tormenta-nie ma startu do Fallouta czy Baldura. Taki specyficzny erpeg, napewno bardzo dobry ale w porównaniu do innych dzieł Black Isle to krok do tyłu.
Ja miałem dokładnie tak samo.
Ale się przymusiłem do tego całego dziwnego początku, dziwnych planescapeów i w ogóle (głównie za sprawą uporczywej propagandy przyjaciół).
Na etapie grobowca bezimiennego coś pękło, sceptycyzm zupełnie wyparował i do dzisiaj jestem wiernym partyzantem tormenta.
Tak, to gra wymagająca. Ale to tylko dlatego, że trzeba spełnić z nią trochę czasu.
Rozkochać ją w sobie i samemu się zakochać.
Torment to stu procentowa odwrotność, drugi biegun, mmorpgów.
Koledzy wymieniają te wszystkie pierdoły jak slangi, spolszczenia czy panią bólu jako zalety.
Dla mnie to gra w której liczy się tylko fabuła - cała reszta i planescapy*, i system walki**, i system konstruowania postaci i wszystkie inne, to rzeczy zupełnie poboczne.
Jeśli nie dotrzesz głębiej w fabułę, nie poczujesz jej, nie zechcesz jej poznać do końca, to Torment NIE MOŻE Ci się spodobać, bo nie ma w nim nic innego, co mogłoby przyciągnąć.
A to prawdopodobnie jedna z najlepszych gier komputerowych w historii.
Planescape: Torment--------------
* choć może to dlatego, że ja planescapów szczerze nienawidzę.
** Pamiętam jak w jednym z przodujących wówczas czasopism o grach komputerowych jako wadę tormenta uznano niewielki wybór pancerzy i umiarkowany, w porównaniu ze statystykami gracza, wpływ broni na walkę. Uśmiałem się jak nora. To zupełnie jakby narzekać, że w przygodówkach jest mniej broni niż w fpsach, więc z definicji są mniej bogate.