Naprawdę? Ja tam chwilę grozy i tak przeżyłem, natomiast gdyby Snyder "poszedł na całość", uznałbym, że mu odbiło.
Nie, no mi też oczy wyszły na wierzch, kiedy
Joker podniósł tacę i pokazał co tam chowa.
Ale po rozwiązaniu poczułem dziwaczne rozdwojenie wrażeń -
z jednej strony ulga, że to był tylko jego chory żart, ale z drugiej jednak gdzieś tam tliła się nutka rozczarowania, że jednak Snyder wybrał bezpieczne rozwiązanie
. Bo ja to widzę trochę inaczej - gdyby poszedł na całość, pokazałby, że jego run będzie nieszablonowy, zaskakujący i nikt nie będzie bezpieczny. Przełamałby z hukiem pewną stagnację, koło, które zatacza większość historii - pod koniec sytuacja jest niemal taka sama, jak na początku.
Ok, pozwalając Jokerowi złamać więzy rodzinne Batmana poniekąd właśnie tę stagnację złamał
, ale ja jednak poczułem pewien niedosyt. Gdyby poszedł na całość, to może by ludzie uznali, że mu odbiło - ale wówczas historia ze szturmem przeszłaby do elitarnego grona tych niezapomnianych.
A później mogliby to do woli odkręcać -
Batgirl mogłaby przejść operację plastyczną (może z pomocą Dollmakera - mogliby zrobić z tego fajną historię z wyrzutami sumienia u Batmana, zmuszonego do współpracy ze ściganym złoczyńcą), Damian do Eternala jakoś by dociągnął, Nightwing mógłby znienawidzić Batmana na zawsze, co dałoby pole do pisania ciekawych relacji między nimi. Do pozostałych też dałoby się coś wymyślić.
Chodzi mi o to, że w komiksach superhero coraz rzadziej można znaleźć oryginalne i nietuzinkowe historie. A "Śmierć rodziny" miała spory potencjał aby przejść do legendy, a tak jest tylko bardzo dobra.