Przeczytałem Marthe Washington. Dajcie mi wolność oczywiście najlepsza, tak fabularnie jak i graficznie - Gibbons równie dobry, co w Watchmen. Dalej to już różnie bywa, niektóre historie lepsze, niektóre gorsze, gościnne występy postaci z innych komiksów Millera, głównego bohatera z Hard Boiled, oraz Big Guya. Generalnie całość czytało mi się bardzo dobrze. Najbardziej raziły mnie te komputerowe kolorki w dalszych historiach, które rysunki Gibbonsa oszpeciły tak samo jak Moebiusa w Incalu. Pewnie i tak oceniam Marthe przychylnym okiem, bo jak wiekszość komiksów Millera, tak i ten nie jest pozbawiony wad, ale mam do Millera ogromny sentyment od czasów Daredevila z TM-Semic i nic na to nie poradzę. Mam nadzieję, że teraz, kiedy nic innego już nie zostało do wydania, Egmont sięgnie po Daredevila i Elektrę. A sama Martha Washington, z tymi wszystkimi bonusami co w oryginale, z grafikami, szkicami, przypisami Millera i Gibbonsa odnośnie powstania poszczególnych historii, to wg mnie jeden z najlepiej wydanych u nas komiksów.