Co ja sądzę o Tori Amos? Hmmm.... sądzę że jest jednym z największych geniuszy muzycznych naszych czasów, który potrafi tworzyć muzykę o nieporównywalnym pięknie, dynamice, uroku, ekspresji. Jest moją najulubieńszą wokalistką i uważam że zdetronizowanie jej z pierwszego miejsca moich muzycznych fascynacji jest NIEOSIĄGALNE.
Jest również cudownym dzieckiem instrumentów klawiszowych (fortepian, klawesyn, inne), które w wieku pięciu lat zostało przyjęte do jednej z najbardziej prestiżowych szkół muzycznych jej regionu, a potem w wieku około 14 wyrzucone z niej ze względu na "niepokorność" twórczą. Poza tym udowodniła, że nie tylko gitara jest w stanie tworzyć świetna muzykę rockową.
Jeśli chodzi o albumy....cóż wszystkie są świetne, ale nie wszystkie mogą Ci się spodobać od razu i podam listę chronologicznego zakupu, tak żeby najlepiej weszło. Ja sam zacząłem od To Venus and Back (zestaw dwupłytowy, jedna płyta studyjna druga koncertowa) i to od niej zaczęła się moja miłość, ale z perspektywy widzę że mogłyby być lepsze początki... A zatem:
1. From the Choirgirl Hotel, "nowocześniejsza" muzycznie płyta, choć nie najnowsza z jej dorobku. Niesamowita, mroczna podróż po zakamarkach ludzkiej duszy, z intrygującym zastosowaniem elektroniki, po raz pierwszy na tak wielką skalę u tej artystki.
2. Little Earthquakes, jej debiut, nieprawdopodobnie szczera i przejmująca płyta, od której wszystko się zaczęło... Najbardziej przerażająca piosenka "me and a gun", śpiewane a capella, mrożące krew żyłach wspomnienie gwałtu w samochodzie, jakiego dopuścił się na niej "fan", któremu zaoferowała podwiezienie do domu po jej koncercie, wydarzenie to totalnie zmieniło oblicze jej muzyki.
3. Under the Pink, drugi w kolejności wydania album, porcja niesamowitych aranżacji, pokrewnych duchowo debiutowi, ale zarazem zupełnie innych.
4. Boys for Pele, chyba najtrudniejszy album w jej twórczości, bardzo eksperymentalny, momentami szorstki (Professional Widow), mroczny, ale również lirycznie piękny
5. To Venus and Back, o nim już trochę wspominałem, część studyjna to następna porcja flirtu z elektroniką, teraz już może nawet jeszcze bardziej odważna, świetny Juarez, pieśń poświęcona pamięci ofiar seryjnych gwałtów i morderstw w Juarez w Meksyku, "połkniętych przez pustynię" (ten motyw powtórzyl się potem w teledysku "Invalid litter Dept."zespołu at the drive-in).
Część koncertowa, żeby ją docenić trzeba poznać oryginalne wykonania i pojąc jak niesamowita jest Tori na koncertach, bezkompromisowo zmienia niektóre dodaje wokalizy których nie było, czasem utwór wcale nie przypomina oryginału. Najlepsze "sugar"....brak mi słów żeby oddać jaka jest powalająca.
6. Scarlet's Walk, najnowsza płyta, wielu uznaję ją za powrót do korzeni, ale moim zdaniem brakuje tu tej werwy, ekspresji, które widać na innych płytach. Na początku, gdy kupiłem ten album byłem zawiedziony, nie był kiepski, ale nie był tez świetny, do czego już zdążyłem się u Tori przyzwyczaić. Tu większy nacisk położono na teksty...cóż są to bardziej muzyczne opowieści niż piosenki, bardzo stylowe i intrygujące.
7. Strange Little Girls, ciekawe przedsięwzięcie, Tori postanowiła tu zreinterpretować 12 "męskich" (śpiewanych przez sławnych mężczyzn w muzyce) piosenek, czasami by skonfrontować swoją wizję z oryginałem, czasem dodać nowy aspekt; ciekawe, ale widać, że to nie jej piosenki, dlatego z jej wszystkich albumów ten wypada najgorzej. Najlepszy jest cover piosenki Eminema "Bonnie and Clyde (chyba 97, ale jest późno i głowy nie dam)" i "Raining Blood" Slayera, moi koledzy metale nie byli zachwyceni, ale jest to jedna z najbardziej przeszywających, chłodnych, depresyjnych pieśni, jaką znam.
A poza tym należy zwrócić uwagę na jedno małe arcydziełko, które pokazuje że Tori potrafi robiś świetne covery, mam tu na myśli "Smells like teen spirit" Nirvany. Koniecznie ściągnij z Kazyy, bo nigdzie indziej u nasz jest niedostępne. Klasa sama w sobie, majstersztyk....no i wkońcu mozna rozróżnić słowa
Ok tyle co do Tori. To jeszcze nie koniec, ale zbyt wiele można by jeszcze napisać jak na moje obecne możliwości czasowe. Dodam jeszcze, że Tori jest twórczynią bardzo "płodną" i stworzyła jeszcze ogromną ilość piosenek, które nie pojawiły się na żadnym z albumów, a były zamieszczane na singlach - tzw. B-side'y.
Tego drugiego zespołu nie znam. A o Killing Joke ja również poszukuję informacji. Wiem tylko, że niektórzy zaliczają ich do muzyki goth. Podobno kiedy przeprowadzono wywiad z ich wokalistą narzekał, ze muzyka która zaczęło dopiero tworzyć Sisters of Mercy i dzięki której zdobyli wielki rozgłos i ochrzczeni nawet zostali przez niektórych twórcami gatunku, Killing Joke tworzyło już dużo wcześniej. Gdzieś słyszałem jakieś sample...i moim zdaniem jest to muzyka dużo agresywniejsza niż Sisters Of mercy, bliższa nawet estetyce wczesnego Bauhaus, a wiec dużo elementów punka, ale nie jest znawcą, wiec nie chcę podawać potencjalnie mylnych informacji.