Anionorodnik, nie powinieneś się tak zrażać. Brak odzewu nie wiąże się z brakiem zinteresowania. Może też świadczyć o trudności w doborze argumentów (czasem komiks się komuś [nie]podoba, bo tak i już) lub z tym, ze ktoś czytając Twoje wywody pomyślał "o, mam podobne zdanie". I co tu wtedy pisać?
Żeby nie było, że nikt się nie udziela, to odezwę się w końcu obszerniej na temat jednego z tomów.
Przeczytałem wczoraj Thora i bardzo przypadł mi do gustu pomimo obaw co do scenariusza (nie podzielałem wielkiego entuzjazmu wiążącego się z
Powrotem do domu). To pierwszy komiks skupiający się na Thorze jaki czytałem. Ale teraz konkrety.
Historię odbieram dobrze. Sięgnięcie do mitologii po coś więcej, niż tylko gościa z młotkiem oraz imiona bohaterów uważam za dobre posunięcie. Ragnarok i prawdziwe, rzeczywiste odrodzenie, które (w przeciwieństwie do zmiany numerka na okładce) daje dobry podkład pod opowiadanie historii postaci od nowa, innym t(h)orem. Do tego mimo lakonicznej informacji podawanej w
Echach... łatwo można było wtopić się w sytuację bohatera, który w kontekście - bądź co bądź - dramatycznych dla niego wydarzeń i postawienia go przed trudnymi wyborami (
kogo z bogów-przyjaciół "obudzić" a kogo nie
) łatwo wzbudza zainteresowanie czytelnika. Ciekawym jest, że obok
rzekomo głównych wydarzeń to właśnie te drugoplanowe sytuacje są najciekawsze. Mam tu na myśli takie sytuacje jak: zebranie rady miasta, wykupywanie ziemi pod Asgard, stawianie skrzynki pocztowej i inne pokazujące zakłopotanie i problemy związane z zaadaptowaniem bogów do Midgardu.
Stronę graficzną uważam za całkiem ładną (z uwzględnieniem barw, które bardzo dobrze się komponowały na planszach). Przypadły mi do gustu również efekty świetlne, ciekawe rozmycia i niektóre przerysowania (np. grubawy przyjaciel Thora czy oczy powiększone przez grube szkła w okularach u Pani Sooner). Świetnym zagraniem są rozmowy Thora z Blake'iem, które albo odbywają się "zawieszone" gdzieś pomiędzy światami (co bardzo fajnie przedstawiono poprzez mgłę, barwy wpadające w fiolet i lewitujące skały), albo gdziekolwiek w Midgardzie. W przypadku pierwszych, ciekawym połączeniem wydaje się Thor w szacie przypominającej szpitalną, rozmawiający niejako ze swoim
lekarzem,
doradcą,
alter ego. Gdy rozmawiają ze sobą w restauracji widzimy to w wyblakłych barwach, silnie rozmyte; przypomina to senne marzenie. Gra światła bardzo dobrze ukazana jest w tym komiksie, błyskawice nie są płaskie, ale autentycznie rażą oczy, podobnie podczas początkowych flashbacków. Ostatnia dobra rzecz o jakiej wspomnę, to świetny pomysł na narysowanie gwiaździstego nieba wewnątrz hełmu Heimdalla. Od strony graficznej
Thor. Odrodzenie nie jest może powalający (sam styl szczególnie mnie nie ujął i zdarzały się pewne potyczki w portretowaniu bohaterów), ale nadrabia ciekawymi efektami i kolorystyką. Niektórym nie podoba się twarz Thora. Rzeczywiście Was tak drażni? Ja uważam za ciekawe wyraźne odróżnienie go od Blake'a i ukazanie jako "kanciatego" osiłka.
EDIT: Jak mogłem zapomniećo tym wspomnieć... Nowe wcielenie Lokiego powala. Zabawny pomysł.
Co do tłumaczenia to nie raziło mnie ono podczas czytania, co dobrze świadczy o jego przezroczystości (w porównaniu do niektórych tomów wkkm, gdzie mimo nieznajomości oryginału człowiek najzwyczajniej czuł... że coś jest nie tak z danym fragmentem). Mimo wszystko dobija mnie ciągłe niejustowanie tekstu (czy w oryginalnej kolekcji też jest taka maniera?) i fuszerka jaką odwala korektor. W thorowych dodatkach zjedzono całkowicie jedno słowo: "
Na początku 2003 roku francuski odszedł z DC Comics do Marvela...".
Podsumowując polecam Thora, bo to całkiem ciekawy komiks. Szczególnie jeśli ktoś planuje dopiero zapoznać się z głównym bohaterem. Dużym mankamentem jest jednak uczucie (podczas pojawienia się Iron Mana), że powinno się czytać Thora w kontekście innej serii (domyślam się, że chodzi o
Civil War).
Nie rozumiem też dlaczego wydawca wybiera tytuły, w których historia tak naprawdę dopiero się rozpoczyna, a w zakończeniu (ja wiem, że i tak domyślnie wszystko dobrze się kończy) rzuca się czytelnikowi
cliffhanger.
Jaxx, co do Venoma, to mnie również się podobał. Owszem, retro waliło z daleka, ale nie dla wszystkich to coś złego. Komiks mimo iż pozornie wydawał się przegadany to nakreślał wiele szczegółów o których nie miałem pojęcia (historia MJ). Szczerze mówiąc, co do strony graficznej to bardziej przypadły mi do gustu zeszyty nierysowane przez McFarlane'a. Sama historia też mnie zadowoliła, ponieważ nie znałem wcześniej numerów, w których Parker hasał w czarnym kostiumie. Ogólnie uważam to za ciekawe "prześlizgnięcie się" po początkach tego, co stworzyło Venoma.