Obwoluty bywają nierówno wydrukowane/przycięte (jak wyżej w przypadku "Czerwonego syna"), a mnie z kolei na "Batman: Ziemia jeden" na górnej krawędzi rozwarstwia się obwoluta (cienka folia (lakier?) odkleja się od papieru).
Ale żeby nie było: na moim omnibusie Green Lantern vol 1(by Geoff Johns): grzbietowa treść obwoluty nie jest idealnie wpasowana...
....za to pod nią ukrywa się full kolor i lakierowany piękny hardcover, natomiast w przypadku hc "Green Lantern: Secret Origin" pod obwolutą jest czarny (podobny do naszego Deluxe, choć gładki, bez faktury) hardcover, ale za to oprócz wytłoczenia na przedniej stronie posiada również wytłoczenie na grzbiecie (mega PLUS!!) oraz wszystkie wytłoczenia są wypełnione "złotym" kolorem (uber PLUS!!!).
Również skłaniam się ku tezie, że cały to "wow!" z hc+obwoluta to chyba zakamuflowana forma cięcia kosztów, bo samą obwolutę to widzę tylko zdejmując i zakładając na komiks, a gdy już stoi pośród innych na regale to i tak ginie w tłoku i niczym się to nie wyróżnia - nie wspominając, że więcej z nią problemów (ostrożność, zdejmowanie do czytania) niż pożytku (może gdybym każdy album przechowywał na oddzielnym stojaczku i byłby wyeksponowany to miałaby (obwoluta) jakiś sens).
To tak tytułem subiektywnych spostrzeżeń, uwag i porównań. Nie żebym narzekał (choć taki może być wydźwięk tego posta, a i rozwarstwiająca obwoluta się mi trafiła), ale wydaje mi się, że standardowy (Nowe DC! etc) kolorowy, lakierowany hc byłby lepszym, równie efektownym i trwalszym rozwiązaniem.